Wzloty i upadek Rote Armee Fraktion (RAF)

Dodane przez admin dnia 03/30/2012 w kategorii Organizacje terrorystyczne | komentarze

Niewątpliwie najsłynniejszą grupą terrorystów skrajnej lewicy jest zachodnioniemiecka Frakcja Czerwonej Armii. Jej sława przyćmiła dokonania Czerwonych Brygad: choć włoska partyzantka miejska miała niewątpliwie szerszy zasięg, to symbolem tej generacji lewackich straceńców stały się postacie Andreasa Baadera i Ulryki Meinhof. To też paradoks, gdyż RAF najskuteczniejszą była w czasach, gdy oboje pierwsi przywódcy byli już uwięzieni.

Ale rozgłos RAF nie wynika wyłącznie ze spektakularności jej akcji, które przyciągały uwagę mediów (w odróżnieniu od „pełzającego terroryzmu” włoskiego). Frakcja Czerwonej Armii zasługuje na naszą uwagę dlatego, że jest modelowym przykładem ultralewicowego terroryzmu drugiej połowy XX wieku. W historii Grupy Baader-Meinhof najdokładniej odzwierciedlają się prawidłowości tego ruchu.

Przyjrzyjmy się im.

PODŁOŻE

Na przełomie XIX i XX wieku przez Europę przewaliła się fala terroryzmu anarchistycznego. Potem akty indywidualnego terroru ze strony lewicy stały się dużo rzadsze, jako że komuniści preferowali inne, bardziej masowe metody działania. Europejska skrajna lewica sięgnęła ponownie po broń dopiero pod koniec lat 60.

Był to okres studenckiej kontestacji. W wiek dorosły wchodziło wówczas pokolenie powojennego wyżu demograficznego, silne swą liczebnością, tworzące odrębną młodzieżową kulturę. Jego dynamika rozsadziła instytucje i obyczaje burżuazyjnego społeczeństwa, poczynając od buntu przeciw skostniałej szkole. Przez uniwersytety Niemiec, Włoch, Francji, Wielkiej Brytanii przetoczyła się fala strajków okupacyjnych, demonstracji ulicznych, krwawych niekiedy rozruchów, z których najsłynniejsze miały miejsce w maju 1968 roku w Paryżu. Przewodzili im lewicowi ekstremiści zwani „goszystami” (od francuskiego „le gauche” – lewica): maoiści tacy jak Alain Geismar, anarchiści jak Daniel Cohn-Bendit, trockiści jak Alain Krivine…

Na swych sztandarach ruch studencki wypisał skrajnie radykalne hasła. Indagowany przez dziennikarza jeden z włoskich studentów powiedział: „Nie wysuwamy żadnych żądań, nie chcemy żadnych delegacji, żadnych rokowań, żadnego dialogu. Okupacja trwa. Walka nie ma celu, jest ona celem samym w sobie”. Dlaczego? „Rewolucja, która się zaczyna, podważa nie tylko podstawy społeczeństwa kapitalistycznego, ale całą cywilizację przemysłową. Społeczeństwo konsumpcji musi zginąć gwałtowną śmiercią.” – można było przeczytać w jednej z francuskich ulotek. Oczywiście tak daleko idących celów nie można było osiągnąć legalnymi, wyborczymi, demokratycznymi metodami. „Skuteczna może być jedynie walka tocząca się na ulicach i w miejscach pracy, a nie w lokalach wyborczych” – głosiła trockistowska ulotka kolportowana w Paryżu w maju 1968 roku. Stan ducha kontestującej młodzieży niemieckiej końca lat 60. przekonująco opisał Andrzej Kuśniewicz w powieści „Trzecie królestwo”.

Hasła te zdobyły sobie wówczas szeroką popularność. Gdy w kwietniu 1968 r. ranny w zamachu został niemiecki przywódca studencki Rudi Dutschke – w trzydziestu miastach RFN manifestowało 300 tysięcy ludzi. W maju 1968 r. na ulice wyległo ponad 40 % studentów paryskich. Co więcej: w takiej Francji na początku wydarzeń majowych manifestacje studenckie popierało aż 61 % mieszkańców Paryża! W maju i czerwcu 1968 roku pracę porzuciło 9 milionów francuskich pracowników, fala permanentnych strajków ogarnęła też Włochy.

Jak grzyby po deszczu wyrosły dziesiątki lewackich grup i organizacji. w lewicowym ruchu młodzieżowym w Niemczech zorganizowanych było w 1968 roku 450 tysięcy osób. Pod wpływem rewolty 1968 umiarkowanie lewicowe organizacje jak SDS (Socjalistyczny Związek Niemieckich Studentów) zrywały z socjaldemokratycznymi opiekunami i przechodziły ewolucję w kierunku ekstremizmu. Ferment objął nawet środowiska liberalne (jak niemieckich Jungdemokraten – Młodych Demokratów, związanych z FDP), katolickie (we Francji na pozycje lewackie przeszła Jeunesse Etudiante Chretienne – Studencka Młodzież Chrześcijańska) i nacjonalistyczne (włoscy „nazi-maoiści” z Lotta di Popolo – Walki Ludu).

Wydawać się mogło, że rewolucja czeka za progiem. Że władza leży na ulicy i wystarczy się po nią schylić. Było to jednak złudzeniem. Nawet we Francji, którą w 1968 roku wstrząsnął potężny strajk, goszystowskich aktywistów (na ogół studentów) przywitały zamknięte bramy fabryk. Robotnicy strajkowali o konkretne, przyziemne cele typu podwyżka płacy a nie o wszechświatową totalną rewolucję. Również podstawowa masa młodzieży studenckiej niebawem ochłonęła z rewolucyjnego zapału: choć nadal sympatyzowała z kontestatorami to nie zamierzała już wychodzić na ulice. Już w czasie roku akademickiego 1969/70 można było zaobserwować jaskrawą polaryzację: z jednej strony nieliczne grupy bojowych lewaków, z drugiej – coraz aktywniejsi ekstremiści prawicowi, a na uboczu – bierna masa studentów.

Do podziałów dochodzi wśród lewicowego aktywu. Jedni uważają, że trzeba uznać realia, powściągnąć przemoc i nastawić się na długofalową działalność polityczną przy wykorzystaniu legalnych metod – tzw. „marsz przez instytucje”. Inni nie chcą przyjąć do wiadomości fiaska swoich marzeń, zarzucają więc tym pierwszym oportunizm i kapitulanctwo, domagają się dalszej radykalizacji działań. „Chcieć to móc” – głoszą. Ich zdaniem walka zbrojna będzie potrafiła obudzić uśpione masy i wskazać im właściwą drogę. Z biegiem wszakże czasu coraz wyraźniejszy stawał się motyw bardziej osobisty: chęć zemsty na „burżuazyjnym społeczeństwie”, niemożność pogodzenia się z rzeczywistością, „narkotyk” nielegalności i przemocy. Nieprzypadkowo Regis Schleicher, jeden z przywódców francuskiej Akcji Bezpośredniej, lubił cytować Nietzschego.

GENEZA

W latach 1967-1968 niemiecki SDS, główna siła opozycji tzw. „Opozycji Pozaparlamentarnej” (APO), ulega podziałowi na „anarchistów” („czarna linia”: pisma takie jak „fizz” i „Hundert Blumen”), żądających przejścia do walki zbrojnej i „tradycjonistów” („czerwona linia”), pokładających nadzieję w politycznych metodach działania.

22 maja 1967 roku w pożarze domu towarowego w Brukseli zginęło ponad 300 osób. Lewicowi radykałowie z tzw. Komuny I wydali z tej okazji ulotkę głoszącą m. in.: „Nareszcie Europejczycy poznali na własnej skórze to, co dzieje się w Wietnamie na co dzień. Płonący dom towarowy z płonącymi ludźmi po raz pierwszy w jednej z europejskich metropolii przekazuje owo trzaskające wietnamskie uczucie (być przy tym i wspólnie płonąć), którego dotychczas brakuje nam w Berlinie. I mimo że współczujemy rodzinom zabitych w Brukseli: my, którzy otwarci jesteśmy na nowe, nie możemy nie podziwiać tego odważnego i niekonwencjonalnego składnika, jaki, mimo całej ludzkiej tragedii, tkwi w pożarze domu towarowego. Kiedy zaczną płonąć berlińskie domy towarowe?”.

Pytanie nie poszło w próżnię. 2 kwietnia 1968 roku wyznawcy „czarnej linii”: Andreas Baader, Gudrun Ensslin, Thorwald Proll i Horst Soehnlein dokonują pierwszej akcji – podpalają dwa domy towarowe we Frankfurcie nad Menem. Podczas procesu podpalaczy po raz pierwszy spotykają się późniejsi przywódcy RAF: adwokat Horst Mahler był obrońcą tej czwórki, dziennikarka Ulrike Meinhof usprawiedliwiała ich na łamach pisma „Konkret”.

Podczas gdy podpalacze z Frankfurtu nad Menem odsiadywali swój pierwszy wyrok, pojawiają się pierwsze grupki terrorystyczne: Akcja Front Południowy pod wodzą Fritza Teufela w Monachium, Komando Theo Bergera, Front Palestyński i inne. Po rozbiciu AFP część jego członków rusza do Jordanii, gdzie przechodzą przeszkolenie w obozach palestyńskiej organizacji Al-Fatah; po powrocie z Bliskiego Wschodu tworzą oni (koniec 1969 roku) Ruch 2 Czerwca. Bazę partyzantki miejskiej stanowią „nieprzejednani” aktywiści APO, można więc przyjąć, że terroryzm pozostawiła po sobie opadająca fala ruchu studenckiego. Sam SDS rozwiązał się na początku 1970 r.

…Tymczasem Baader, zwolniony warunkowo, odmawia powrotu do więzienia i ukrywa się. Schwytany zostaje w kwietniu 1970 roku, lecz już 14 maja odbijają go towarzysze (w czasie akcji ciężko ranny zostaje bibliotekarz). Radykałowie zeszli do podziemia. W trzy dni później agencja DPA otrzymuje komunikat o utworzeniu Frakcji Czerwonej Armii. Narodziła się RAF.

SPONTANICZNOŚĆ

Dla pokolenia założycieli RAF terroryzm był przedłużeniem wcześniejszej działalności na orbicie ruchu studenckiego. Miał charakter spontaniczny, odruchowy – był odpowiedzią na przemoc państwa. W komunikacie założycielskim można było przeczytać: „Czy te świnie, które od dawna do nas strzelają, przypuszczają, że damy się bezkarnie wytłuc?” Łatwo uogólniano: np. M. Baumann traktował partyzantkę miejską właśnie jako formę oporu przeciw faszyzacji Niemiec („Według naszych ocen faszyzm zaczął się ponownie rozwijać z końcem lat 60. Nie chcieliśmy bezczynnie przyglądać się rozwojowi wypadków…”).

Podkreślić jednak trzeba, że dla RAF „faszyzm” to nie były grupki prawicowych ekstremistów (z założenia ignorowane) ale cały demokratyczny system Republiki Federalnej. To socjaldemokratyczny rząd Helmuta Schmidta nazywano w dokumentach grupy „faszystowsko-kapitalistycznym”. Kapitalizm = imperializm = faszyzm. Terroryści głosili: „Walczymy ze światowym imperializmem, z nazistami z Bonn i z syjonistami w Tel Awiwu”. Wróg był definiowany bardzo szeroko. „Rewolucyjna polityka jest dzisiaj strategią, która z jednej strony obejmuje opór w codziennej rzeczywistości jako proces walki o wyzwolenie, a z drugiej jako część, wycinek i funkcję światowych walk, których tylko wzajemne oddziaływanie może doprowadzić do celu”.

Swe pryncypia grupa określiła w dokumencie zatytułowanym „Pojęcie partyzantki miejskiej”. Frakcja Armii Czerwonej uważała się za „V kolumnę Trzeciego Świata” (jak określił RAF były bojownik podziemia M. Baumann), czego konsekwencją była rezygnacja zarówno z prób przenikania do klasy robotniczej, jak i propagowania swego programu w społeczeństwie. Bazą werbunkową dla grupy terrorystycznej miał być lumpenproletariat. Inne specyficzne dla RAF-u założenia teoretyczne, to zasada łączenia działalności politycznej i kryminalnej (według Baadera każdy czyn kryminalny sam w sobie jest aktem politycznym) i przekonanie, że skuteczną działalność terrorystyczną można prowadzić tylko pozostając w „podziemiu”. Meinhof mówiła: „Jeśli podpali się jedno auto, jest to czyn karalny, jeżeli zostanie podpalonych sto aut, jest to akcja polityczna”.

RAF nie przejmował się jednak zbytnio teorią – jak powiedziała o partyzantce miejskiej Ulryka Meinhof: „można sprawdzić to tylko w praktyce”. Członkowie Frakcji zakładali, iż grupa terrorystyczna w toku walki przekształci się w wielką armię ludową. Andreas Baader ujął to w formułę: „Polityczno-militarna strategia partyzantki miejskiej sięga od oporu przeciw faszyzacji parlamentarnej demokracji do tworzenia pierwszych regularnych jednostek Czerwonej Armii w wojnie narodowej”.

Zgodnie ze swym programem Frakcja przechodzi do czynu. 29 września 1970 roku członkowie RAF dokonują aż trzech napadów na banki w Berlinie Zachodnim, następnie grupa przenosi się do RFN – centrami jej działalności stają się Frankfurt nad Menem i Hamburg. W maju 1972 r. dokonuje serii zamachów bombowych m. in. na amerykańskie instalacje wojskowe w Frankfurcie nad Menem. W zamachu na sędziego śledczego Buddenberga w Karlsruhe rannych zostało 17 osób; w wypadku eksplozji wszystkich 5 założonych ładunków śmierć ponieść mogło 300-400 osób.

Riposta państwa jest szybka. W czerwcu 1972 r. aresztowani są przywódcy RAF-u. Rozbicie „twardego trzonu” Frakcji (liczącego wtedy 23 osoby przy około 100 wspomagających) zdawało się wieścić koniec terroryzmu w RFN. Rzeczywiście pod koniec 1972 r. terrorystyczne podziemie w RFN było w rozsypce: w miejsce dawnych zwartych organizacji pojawiła się plejada efemerycznych bojówek: Rewolucyjna Armia Ludowa, Czerwona Armia Ruhry, Komórka Rewolucyjnych Kobiet, Oddział Czerwony Czerwiec, Organizacja Odbudowy RAF, Walka Antyfaszystowska i inne. Pod koniec 1972 roku z części członków tzw. Czerwonej Pomocy (niosącej pomoc uwięzionym terrorystom) uformowało się luźne ugrupowanie o nazwie Komórki Rewolucyjne, praktykujące tzw. „terroryzm po fajrancie”. Ich dziełem było szereg zamachów bombowych i podpaleń pomieszczeń wojsk amerykańskich, siedzib izraelskich firm i przedstawicielstw, gmachów sądów, a także… akcje niszczenia automatów biletowych.

W drugiej połowie 1973 roku Frakcję sparaliżowała nowa fala aresztowań. Na arenę RAF próbuje wrócić półtorej roku później: 24 kwietnia 1975 roku bojówka pod nazwą Komando Holgera Meinsa atakuje ambasadę RFN w Sztokholmie. Fiasko tej akcji (na skutek przypadkowego wybuchu ginie jeden z terrorystów, a pozostali poddają się policji) powoduje, iż tętno terroru w Niemczech Zachodnich słabnie. Terroryści zachodnioniemieccy, ścigani w kraju, udzielają się w akcjach terrorystycznych za granicą: np. zamach na izraelski samolot na lotnisku Orly, napad na ministrów krajów OPEC w Wiedniu (grudzień 1975 r.) czy porwanie samolotu Air France do Entebbe (czerwiec 1976 r.). W Bundesrepublik dochodzi tylko do sporadycznych i bezsensownych aktów terroru, jak podłożenie bomb na dworcu głównym w Hamburgu czy zamach na córkę znienawidzonego senatora Ulricha Kluga w 1975 roku.

MILITARYZACJA

Sytuacja zmienia się po przejęciu kierownictwa Frakcji przez adwokata Siegfrieda Haaga w połowie 1976 roku (co prawda zostaje on aresztowany już pod koniec tego roku). Frakcja nabiera oddechu. Nawiązano kontakty z więzionymi przywódcami RAF, nasilono zamachy bombowe (w 1976 roku miało ich być 130), przystąpiono starannie do tworzenia silnego zaplecza. W lipcu 1976 r. z wiezienia w Berlinie Zachodnim uciekają 4 terrorystki, Frakcję zasilają także nowi ludzie (łącznie 16 osób).

Ta metodyczność, z jaką RAF tym razem przygotowywał się do walki, jest symptomatyczna. Jaskrawo odróżnia się od chaotycznej improwizacji, happeningowego stylu, w jakim działali założyciele grupy. Pojawiła się nowa generacja terrorystów. „Starzy” byli niechlujnymi, długowłosymi „hipisami”, na każdym kroku manifestującymi swą niechęć wobec burżuazyjnego społeczeństwa, ukrywającymi się w komunach i na squattach. „Młodzi” przyjęli wszelkie zasady mimikry: schludni, uprzejmi, wynajmowali mieszkania w eleganckich dzielnicach, prowadzili styl życia yuppies.

…Niebawem Frakcja była gotowa do nowej ofensywy. 7 kwietnia 1977 roku z rąk Komando Ulrike Meinhof ginie w Karlsruhe (być może w czasie nieudanej próby uprowadzenia) prokurator generalny RFN – S. Buback. 30 lipca – również przy próbie porwania – w Oberursel zastrzelony zostaje J. Ponto, prezes Dresdner Bank, zaś pod koniec sierpnia policja udaremnia próbę ostrzelania gmachu Prokuratury Generalnej z wyrzutni rakietowej. Wreszcie 5 września Komando Siegfrieda Hausnera porywa H. M. Schleyera, stojącego na czele dwóch organizacji zachodnioniemieckiego kapitału. Terroryści żądają w zamian za wypuszczenie Schleyera uwolnienia „historycznych przywódców” RAF Baadera i Ensslin.

Zwróćmy uwagę na ten postulat – jest on bardzo charakterystyczny dla II fazy działalności RAF. Zasadza się ona na porwaniach osobistości politycznych i gospodarczych w celu uwolnienia więzionych towarzyszy. Cele polityczne (wzniecanie rewolucji) schodzą na dalszy plan wobec potrzeb bieżących: solidarności z uwięzionymi towarzyszami i konieczności zapewniania materialnych podstaw dla działalności grupy.

Gdy rząd RFN nie ugina się przed żądaniami porywaczy, czteroosobowa arabska bojówka, występująca jako Organizacja Walki ze Światowym Imperializmem, porywa 13 października samolot Lufthansy domagając się spełnienia żądań porywaczy Schleyera. 18 października komandosi zachodnioniemieccy odbijają na lotnisku w Mogadiszu samolot. Tej samej nocy w więzieniu w Stammheim ginie Baader, Raspe i Ensslin, a Irmgard Moeller odnosi ciężkie obrażenia. Według komisji rządowej było to samobójstwo, w kręgach skrajnej lewicy utrzymuje się natomiast przekonanie o mordzie kapturowym, dokonanym na więzionych terrorystach. Następnego dnia 19 października Komando S. Hausnera komunikuje o „egzekucji” Schleyera.

Odwetem za klęskę w Mogadiszu ma być wysadzenie w powietrze 15 listopada 1977 roku trzech samolotów Lufhansy, do akcji jednak nie dochodzi. Zamiast tego ma miejsce seria podpaleń w magazynach trzech wielkich firm w różnych miastach RFN. Według raportu Federalnego Urzędu Ochrony Konstytucji w tym szczytowym roku terroryzmu dokonano 48 aktów przemocy, w których zginęło 9 osób. W 12 napadach na banki (rok wcześniej było ich tylko 3) zrabowano ponad milion marek. Natomiast aż 55 terrorystów zostało aresztowanych. Ogółem od początku 1970 roku zabito w RFN 15 osób, zraniono 87, a aż 100 próbowano zamordować.

Terroryści mają nadzieję poderwać w ten sposób lud do rewolucji. Ich tajna radiostacja nadała 26 października odezwę: „Apel do wszystkich towarzyszy i do całego narodu niemieckiego! Egzekucja Schleyera pomogła nam uczynić krok naprzód na naszej drodze. Oto nasze hasło: niszczcie posterunki policji! Niszczcie banki i kasy, ratusze i wszelkie biurokratyczne instytucje! Niszczcie to, co niszczy was! Walka trwa, Schleyer nie był ostatni! Niszczcie ten imperialistyczny skorumpowany i morderczy twór, który zwie się Republiką Federalną Niemiec. Nie spoczniemy do momentu, kiedy nie wykończymy ostatniego urzędnika tego aparatu”.

ALIENACJA

Rewolucja jednak nie nastąpiła. Skutki aktów terroru były zgoła odwrotne od oczekiwań RAF-owców: masy nie solidaryzowały się z terrorystami, opinia publiczna uważała ich za kryminalistów. Atmosfera strachu wykorzystana została przez prawicę do wysunięcia hasła „prawa i porządku”, skutecznej obrony konstytucyjnego ładu. Przywódca bawarskiej chadecji Franz Josef Strauss wołał na wiecu: „Państwo musi mieć zęby, żeby mogło nimi kąsać!”. Domagano się zaostrzenia prawa procesowego i karnego, zalegalizowania podsłuchu, nadzorowania rozmów adwokatów z oskarżonymi, ograniczenia prawa do demonstracji itd. Wiele z tych postulatów socjaldemokratyczny rząd Schmidta wcielił w życie. Chadecka opozycja rozpoczęła też nagonkę przeciw domniemanym sympatykom terroryzmu. Jeden z prawicowych polityków, Alfred Dregger, mówił: „Należy dobrać się do skóry marksistom, którzy w szkołach i wyższych uczelniach tworzą glebę ożywczą dla terroryzmu”. Klimat tego czasu dobrze oddaje znany utwór Heinricha Bolla „Utracona cześć Katarzyny Blum”. W tych warunkach nie dziwi, że po porwaniu przywódcy zachodnioberlińskiej CDU Petera Lorenza wybory do Senatu Berlina Zachodniego wygrała właśnie chadecja.

Policja przeprowadza szereg aresztowań (w latach 1978-1980 aresztowano 18 terrorystów). Niektórzy RAF-owcy uciekają do Austrii, gdzie przy pomocy miejscowych anarchistów zakładają tzw. „Komando Zentrale”. Zaczynają, oczywiście, od podreperowania kasy. 9 listopada 1977 r. porwany zostaje austriacki milioner Palmers – otrzymują za niego terroryści 4,5 miliona marek okupu, które zasilają nadwątlone finanse RAF (jak widzimy cykl się powtarza). W 1979 roku znowu dochodzi do napadów na banki: w marcu w Darmstadt, w kwietniu w Norymberdze, w listopadzie w Zurychu.

W tym samym roku RAF znowu przechodzi do ofensywy. 25 czerwca tegoż roku RAF (Komando Andreas Baader) próbuje na terenie Belgii zamordować gen. A. Haiga, głównodowodzącego wojsk NATO: równocześnie przeprowadza zamachy na elektrownie atomowe (np. w kwietniu 1979 roku w Unterwasser Essenhamm), linie wysokiego napięcia (np. koło Esfleth w czerwcu 1978 roku) i posterunki wojskowe (ogółem w latach 1978-79 przeprowadzono 8 zamachów). Wybór celów zdawałby się świadczyć o zmianie taktyki RAF: czyżby starała się ona zdobyć społeczne poparcie przez „włączenie się” do masowego ruchu pokojowego i ekologicznego? W 1982 r. Frakcja przeorientowuje swoją strategię poddając samokrytyce jej dotychczasowy awangardyzm w dokumencie zatytułowanym „Guerilla, Opór i Front Antyimperialistyczny”.

Problem ma jednak drugie dno. Ruch pokojowy i antynuklearny na początku lat 80. był na rękę Moskwie, która chciała w ten sposób uniemożliwić zabójczy dla siebie wyścig zbrojeń. A RAF, przyciśnięty do muru przez zachodnioniemiecką policję, nie miał innego wyjścia jak wejść we współpracę ze służbą bezpieczeństwa NRD – Stasi. Na terenie Niemiec Wschodnich znaleźli schronienie Inge Viett, Christian Klar, Susanne Albrecht i inni – większość z 20 niedobitków grupy. Chcąc nie chcąc stali się kondotierami „realnego socjalizmu”, wykonując zlecenia służb specjalnych.

Podobna ewolucja zachodzi na przełomie lat 70. i 80. w łonie innych grup terrorystycznego podziemia. W Ruchu 2 Czerwca grupa w składzie G. Kroecher-Tiemann, Gabrielle Rollnick, Christian Mueller przyjmuje ideologiczne założenia RAF-u (walka zbrojna jest „walką klasową, będącą częścią wojny wyzwoleńczej w III Świecie”) i w czerwcu 1980 roku ogłasza połączenie z Frakcją Armii Czerwonej. Kontrowersje nie omijają też najbardziej aktywnego w owym okresie ugrupowania terrorystycznego – Komórek Rewolucyjnych. Datujące się co najmniej od 1975 roku kontakty z palestyńskimi fedainami i osławioną grupą „Carlosa” zaowocowały podziałem na „część europejską” i „część niemiecką”. Skrzydło „europejskie” biorące udział w różnych akcjach terrorystycznych na terenie całej Europy rychło wyzbyło się zasad cechujących pierwotnie Komórki Rewolucyjne takie jak np. unikanie ofiar śmiertelnych. Związki z Palestyńczykami oznaczają też wyeksponowanie „walki z syjonizmem”, prowadzonej w sposób budzący czasem złe skojarzenia (np. po porwaniu jednego z samolotów terroryści dokonali selekcji pasażerów na Żydów i nie-Żydów – ci pierwsi byli przeznaczeni do likwidacji).

RAF nie wiedzie się w tym okresie za dobrze. Zamachy na amerykańskiego gen. Kroesena i na kwaterę dowództwa wojsk USA w Ramstein latem tegoż roku nie udały się, w końcu 1982 roku wykryto 14 podziemnych magazynów i aresztowano troje czołowych terrorystów (Brigitte Mohnhaupt, Adelheid Schulz i Christiana Klara), latem 1984 roku schwytanych zostaje dalszych 7 bojowców RAF. Ale po dwóch latach milczenia RAF znowu pokazuje pazury: 4 grudnia 1984 roku jej uwięzieni członkowie rozpoczynają 6-tygodniowy solidarny strajk głodowy, któremu towarzyszy 36 zamachów bombowych i podpaleń. Obiektami stają się m. in. szkoła NATO w Oberammergau, garaże i koszary wojsk brytyjskich w Osnabrueck, zachodnioberlińska filia koncernu IBM, wydział techniczno-wojskowy ambasady francuskiej w Bonn. Tylko w zamachach na amerykańskie instalacje wojskowe w ciągu 1985 roku zginęły 3 osoby a 50 odniosło rany. Mówi się pojawieniu „trzeciej generacji” terrorystów.

15 stycznia 1985 r. RAF nawiązuje ścisłą współpracę z terrorystami francuskimi (Akcja Bezpośrednia) i belgijskimi (Walczące Komórki Komunistyczne). Gdy dziesięć dni później OAD zabija gen. Audrana – Frakcja natychmiast odpowiada zamachem na szefa firmy zbrojeniowej MTU E. Zimmermanna (1 lutego). Zauważyć można, że dokonywane przez RAF akcje stają się jednak coraz rzadsze, za to ich cele są starannie dobrane. 9 lipca 1986 r. w Stasslach ginie prof. Karl-Heinz Beckurts (szef wydziału badań „Siemensa”), 30 lipca Reinhard Menches morduje szefa policji Lichtensteinu w Vaduz, 10 października tego roku w Bonn zabity zostaje urzędnik MSZ Gerald von Braunmuhl. W 1987 r. odprysk RAF – Narodowo-Demokratyczny Front Wyzwolenia Niemiec Zachodnich – dokonał zamachu na brytyjską bazę wojskową w Rhein-Dahlen. 20 września 1988 r. w Bonn dochodzi do nieskutecznego zamachu na Hansa Tietmayera, sekretarza stanu w ministerstwie finansów. 30 listopada 1989 r. w Bad Homburg ofiarą terrorystów z Komando Wolfgang Beer padł Alfred Herrhausen (dyrektor zarządu Deutsche Bank). 2 marca 1990 r. obiektem ataku stał się w Kempten na minister rolnictwa Ignaz Kiechle, a 27 lipca – sekretarz stanu w MSW Hans Neusel (ekspert od terroryzmu).

Upadek muru berlińskiego oznacza agonię RAF. W czerwcu 1990 r. wschodnioniemiecka policja aresztowało dziewięcioro członków grupy: Inge Viett, Susanne Albrecht, Wernera Lotze, Christine Dumlein, Monikę Elbing, Sigrid Sternebeck, Silke Maier-Witt, Henniga Beera i Ekkeharda von Seckendorffa. Ponad 20 bojowcom udaje się wprawdzie zbiec, ale impet Frakcji, pozbawionej wsparcia ze strony Stasi, wyraźnie jednak osłabł. Ostatkami sił próbuje jeszcze walczyć. 1 kwietnia 1991 r. Niemcami wstrząsa wiadomość o śmierci Detleva Rohweddera, szefa Urzędu Powierniczego (odpowiedzialnego za przekształcenie gospodarki NRD). W tym samym roku RAF włączyła się jeszcze w wojnę iracką, ostrzeliwując 13 lutego ambasadę USA. Jest to już jednak łabędzi śpiew RAF-u.

W tych warunkach 10 (według innych źródeł 14) kwietnia 1992 r. RAF wydaje komunikat, w którym obwieszcza o „powstrzymaniu eskalacji” przemocy ze swej strony. Wprawdzie już 27 marca 1993 r. Kommando Katharina Hammerschmidt dokonuje zamachu bombowego na areszt śledczy w Weiterstadt, ale dopiero po śmierci Wolfganga Gramsa, zabitego 27 czerwca 1993 r. w Bad Kleinen przez policję, RAF w lipcu grozi powrotem do walki. Za słowami idą czyny i 17 września zostaje ostrzelana siedziba organizacji pracodawców przemysłu metalowego w Kolonii. Pod koniec 1993 r. Birgitte Monhaupt ogłasza rozłam w RAF, która od tej pory zapada w stan uśpienia. W 1998 r. RAF – tym razem już naprawdę ostatecznie – zaprzestała działalności.

Jeden z jej członków powiedział: „Frakcja Czerwonej Armii utraciła swoje polityczne i ideologiczne zaplecze. Ruchy wyzwoleńcze z lat 60. i 70. w krajach Trzeciego Świata albo przestały istnieć, albo zaczęły sprawować władzę. Podobny skutek miał upadek komunizmu i ostateczna kompromitacja ideałów marksistowskich. Teraz członkowie tych grup stoją z bombami i innymi rodzajami broni w ręku, wiedząc, że nie są to odpowiednie narzędzia do rozwiązania dzisiejszych problemów”.

EPILOG

Z klęski RAF nie wszyscy jednak wyciągnęli wnioski. W latach 1994-95  działała np. Komórka Antyimperialistyczna, która podrzucała bomby pod domy chadeckich polityków i – na znak solidarności ze Świetlistym Szlakiem – pod peruwiański konsulat. Co ciekawe, jej aresztowani działacze, autonomiści Bernhard Falk i Michael Steinau, nawrócili się na islam – kolejny to przykład na więzi łączące niemieckich lewaków z Bliskim Wschodem. Wydawać się jednak może, że w kolejce czekają już ich potencjalni naśladowcy – następcy Ulryki, Andreasa, Gudrun… Mit jest wciąż żywy.

autor: Jarosław Tomasiewicz

Comments are closed.