USA: strategia czasu wojny
W dniu 16 marca 2006 George W. Bush podpisał nową Strategię Bezpieczeństwa Narodowego USA. To strategia czasu wojny – długotrwałej i złożonej wojny z terroryzmem, wymagającej determinacji i cierpliwości, zarówno Stanów Zjednoczonych jak i ich sojuszników.
Terroryzm: kluczowe wyzwanie
„Ameryka jest w stanie wojny.” – to pierwsze zdanie wstępu, jakim opatrzył dokument Prezydent George W. Bush. Podstawowym wyzwaniem, któremu muszą – jego zdaniem – stawić czoła Stany Zjednoczone jest terroryzm „podsycany agresywną ideologią nienawiści i mordu”. I choć walka z tym zjawiskiem stanowi tylko jeden z elementów Strategii, nie można oprzeć się wrażeniu, że obecne działania wymierzone w terroryzm stanowią oś rozważań nad amerykańskim bezpieczeństwem. Oczywiście, dokument odnosi się do szeregu zagadnień, wskazuje liczne problemy, które wymagają rozwiązania, ale wiele z nich – np. proliferacja broni masowej zagłady, tyrania i łamanie praw człowieka czy „upadłe” państwa – przewija się w rozważaniach nad terroryzmem. W Strategii widać, że terroryzm, niczym soczewka, skupia najistotniejsze i najbardziej doniosłe zagrożenia współczesnego świata. Trudno się więc dziwić, że w obecnej sytuacji międzynarodowej i w obliczu wewnętrznej debaty politycznej w Stanach Zjednoczonych twórcy Strategii zastosowali taki, a nie inny rozkład akcentów.
Odwołując się do strategii przyjętej w roku 2002 autorzy przypominają, że pokonanie terroryzmu wymaga działań długofalowych i odejścia od dotychczas stosowanych metod. Nawiązując do tego w nowym dokumencie zawarli konkluzję, że wojna z terroryzmem nie jest zakończona, pomimo, iż osiągnięto szereg istotnych sukcesów, a Ameryka jest bezpieczniejsza niż kiedyś. Pomimo niezaprzeczalnych osiągnięć – takich jak pozbawianie Al-Kaidy bezpiecznej kryjówki w Afganistanie, rozbicie jej struktur, likwidacja wielu liderów i członków ugrupowania bin Ladena oraz zacieśnienie współpracy międzynarodowej w walce z terroryzmem – wciąż istnieje szereg poważnych wyzwań.
Trafna diagnoza problemu
To właśnie zawarta w Strategii analiza wyzwań i trendów rozwoju terroryzmu zasługuje na szczególną uwagę. W wielu punktach wydaje się ona zasadna, a tylko trafna diagnoza dotycząca rozwoju terroryzmu może być podstawą jego skutecznego ograniczania. Autorzy dokumentu dostrzegli zmiany w strukturze organizacji terrorystycznych wskazując na to, że przyjęły one mniej scentralizowany charakter opierając się na luźnych sieciach połączonych wspólną ideologią. Ich zdaniem terroryści nadal dążą do zdobycia broni masowej zagłady, a także cieszą się poparciem i pomocą niektórych państw. Pewnym uproszczeniem jest nadanie ruchowi terrorystycznemu wymiaru globalnego, poprzez wymienienie szeregu krajów, które zostały dotknięte zamachami, takich jak Afganistan, Egipt, Indonezja, Irak, Izrael, Rosja czy Wielka Brytania. Jest oczywiste, że przyczyny działalności terrorystycznej, choć w pewnym zakresie połączone wspólnym mianownikiem religijnego fanatyzmu, mają w różnym regionach różne przyczyny i uwarunkowania. Zbadanie specyfiki i różnic pomiędzy przejawami terroryzmu w różnych miejscach globu byłoby pomocne przy jego skuteczniejszym zwalczaniu.
Trudno się natomiast nie zgodzić z przedstawioną w Strategii tezą, że źródłem terroryzmu nie jest ani bieda, ani trwające konflikty: iracki i bliskowschodni. Wiele biednych regionów świata nie jest sceną działalności terrorystycznej, a sprawcy zamachów niejednokrotnie rekrutują się z warstw średnio lub dobrze sytuowanych. Konflikty na bliskim wschodzie są bez wątpienia istotnym impulsem do podejmowania działalności terrorystycznej i ważnym argumentem radykalnej propagandy, lecz ich zakończenie nie położyłoby kresu zjawisku terroryzmu. Założenie wyrażone w amerykańskiej Strategii wydaje się więc słuszne. Autorzy dokumentu wskazują inne przyczyny rozwoju terroryzmu: podstawowe znaczenie ma tu polityczna alienacja, polegające na tym, że przyszli terroryści nie mają możliwości pokojowego wpływania na przemiany w swoich krajach, padają ofiarą błędów i niesprawiedliwości, a ich niezadowolenie i gniew podsycane są przez radykalnych przywódców. Potencjalni sprawcy wywodzą się ze środowisk, gdzie panują teorie spiskowe i brakuje rzetelnej informacji o świecie, a także szerzy się ideologia usprawiedliwiająca lub wręcz gloryfikująca zabijanie niewinnych osób cywilnych. Zdaniem administracji Georga W. Busha przeciwdziałać takim postawom można jedynie poprzez krzewienie demokracji, rządów prawa i wolności wypowiedzi. Jest oczywiste, że tak postawione cele nie mogą być osiągnięte w krótkim czasie.
Nacisk – zdaniem twórców Strategii – należy położyć także na zapobieganie atakom, jeżeli to konieczne, poprzez schwytanie lub likwidację najbardziej zagorzałych terrorystów, którzy nie są gotowi do ustępstw i rezygnacji z przestępczej działalności. Istotne jest też pozbawienie „państw bandyckich” oraz terrorystów dostępu do broni masowego rażenia oraz likwidacja miejsc, w których przestępcy mogą szukać schronienia. Wskazano tu expressis verbis Syrię i Iran jako państwa wspierające organizacje terrorystyczne i udzielające im wsparcia.
Jak widać Strategia zawiera wskazówki zarówno do działań „siłowych” jak i rozwiązań, które uderzą w podstawy radykalizmu i fanatyzmu. Nie ulega wątpliwości, że tylko ich połączenie może przynieść skutek w postaci ograniczenia terroryzmu.
Na szczególną uwagę zasługuje zapis Strategii mówiący o tym, że “od samego początku wojna z terroryzmem była równocześnie starciem militarnym i starciem idei”. Nie jest jednak – jak słusznie zaznaczają Amerykanie – starciem religii, a islam został wykorzystany przez terrorystów dla politycznego celu, jakim jest ustanowienie „totalitarnego imperium, przeczącego jakimkolwiek politycznym czy religijnym swobodom”. Jest to wyraźny sygnał, że dla Amerykanów istotne stało się nie tylko fizyczne likwidowanie przeciwników (co było istotą reakcji tuż po 11 września), ale też pokonanie fanatyków w walce o „serca i umysły” milionów muzułmanów. Bez tego elementu, opartego na dialogu, stałej dbałości o wizerunek „zachodu” i rzetelnej prezentacji jego intencji, walka z terroryzmem będzie beznadziejna i kolejne generacje będą włączać się w działalność ludzi pokroju Bin Ladena. Dobrze więc, że taki element pojawił się w kluczowym amerykańskim dokumencie dotyczącym bezpieczeństwa.
Przedstawione powyżej rozumienie istoty terroryzmu trzeba ocenić pozytywnie. W dużym stopniu oddaje ono złożoność tego zjawiska i bez wątpienia pomoże Amerykanom lepiej zachować proporcje pomiędzy narzędziami militarnymi a innymi działaniami wymierzonymi w terroryzm i radykalizm.
Dokument kontynuacji
Pomimo wielowymiarowego potraktowania zjawiska terroryzmu Strategia jest dokumentem kontynuacji, a nie przełomu. Stanowi ważny głos w wewnątrzamerykańskiej dyskusji o polityce bezpieczeństwa i operacjach poza granicami USA. Jest deklaracją niezachwianego trwania administracji Busha przy wcześniej podjętych decyzjach. Ten wybór podkreślił we wstępie sam prezydent zaznaczając, że Stany Zjednoczone mogą podążyć ścieżką strachu, oznaczającą izolacjonizm i odwrócenie się od problemów świata lub zdecydowanie stawić czoła wyzwaniom i dążyć do zachowania roli światowego lidera. Determinacja w walce wiąże się jednak z przekonaniem, że czekające Amerykę zadania są trudniejsze i bardziej skomplikowane niż wcześniej zakładano. Zdaniem twórców Strategii, by osiągnąć swój naczelny cel – zapewnienie bezpieczeństwa Amerykanów – oraz krzewić demokrację, wolność i godność człowieka, Stany Zjednoczone powinny przede wszystkim wzmacniać sojusze wymierzone w terroryzm, rozwiązywać konflikty regionalne, zapobiegać groźbom użycia broni masowego rażenia, a także inspirować rozwój gospodarczy i współpracę najważniejszych globalnych aktorów.
Ameryce potrzebne jest stałe wzmacnianie sytemu wewnętrznego, gotowość do reagowania na wyzwania starego i nowego typu – zarówno tradycyjne konflikty militarne, jak też działania terrorystyczne. Niezbędne jest poszukiwanie przyjaciół i sojuszników na scenie międzynarodowej, bardziej odważne zastosowanie narzędzi opartych na multilateralizmie (w wymiarze regionalnym lub globalnym), na przykład NATO czy ONZ. Istotne jest również wsparcie państw muzułmańskich: Iraku, Afganistanu czy Arabii Saudyjskiej, które trwając na pierwszej linii wojny z terroryzmem są nim szczególnie zagrożone. Ich zaangażowanie jest dowodem na to, że linie podziału nie mają charakteru religijnego, a terroryści występują także przeciwko muzułmanom.
Przed Stanami Zjednoczonymi stoi szereg wyzwań i zagrożeń – Strategia jest dowodem, że waszyngtońscy politycy zdają sobie sprawę z ich złożoności, wzajemnych związków i potrzeby poszukiwania wielowymiarowych rozwiązań.
Niestety, dalszy bieg wydarzeń w dziedzinie bezpieczeństwa nie zależy jedynie od dokumentów, planów czy strategii – nawet tych tworzonych przez supermocarstwo.
Michał Narojek jest pracownikiem Departamentu Współpracy Międzynarodowej MSWiA, odpowiada za zagadnienia walki z terroryzmem. Jest także absolwentem Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych (Instytut Stosunków Międzynarodowych) UW; Wydziału Prawa i Administracji UW oraz Studium Bezpieczeństwa Narodowego
Opracowanie odzwierciedla wyłącznie prywatne poglądy autora i nie może być utożsamiane z instytucją, w której pracuje.