Uczniowie jednookiego proroka
Nikt nie wie, jak wygląda. Zabrania się fotografować, nie udziela wywiadów. Ale, jak odnotował francuski dziennikarz, obdarzony jest niewątpliwą charyzmą: „jego gesty są powolne, chód pełen powagi, nigdy nie podnosi głosu. Emanuje z niego spokój i łagodność… Czas spędza w gronie swoich ludzi. Przy każdym jego pojawieniu się towarzyszy mu gromada uczniów, niektórzy widzą w nim symbol, wyobrażenie, obraz Proroka. Dotykają poły jego okrycia, pokornie proszą o radę, nie ośmielając się kwestionować jego poglądów”. Maulawi Mohammad Omar, Amir al-Mominim – Wódz Wiernych. Twórca i przywódca talibów.
Talibowie zrodzili się z jego sennej wizji. We śnie Prorok wyznaczył Omarowi misję ratowania kraju przed fałszywymi muzułmanami z Kabulu, zjednoczenia Afganistanu pod swoim przywództwem i zaprowadzenie prawdziwie islamskiego porządku. Oczywiście ów sen nie ziściłby się, gdyby nie krwawy chaos, w jakim od kilkunastu lat tonął Afganistan. Choć po odwrocie Armii Radzieckiej postkomunistyczny reżim Nadżibullaha upadł w kwietniu 1992 r., to kraj pogrążył się w wojnie domowej między rywalizującymi komendantami mudżahedinów. Podzielili oni nie tylko prowincje ale nawet dzielnice Kabulu na udzielne księstwa, w których rządziło prawo silniejszego. Przerażeni Afgańczycy pragnęli pokoju i ładu – wszystko jedno jakiego, byle tylko ładu.
Schronienia poszukiwali zagranicą, w Pakistanie, tam zaś ich azylem często stawały się medresy – szkoły koraniczne. W 1996 r. w samym tylko Pendżabie istniało 2512 medres. Organizowane były na ogół pod auspicjami fundamentalistycznych partii (takich jak Jamaat-i-Ulema-Islam Fazlura Rahmana), finansowała zaś je Arabia Saudyjska. Bodaj najważniejszym było seminarium dla 8000 studentów w Karaczi, prowadzone przez maulanę Mohammeda Yusufa Binnori. W sześcioosobowym kierownictwie Talibanu trzech liderów jest absolwentami tej szkoły, być może uczęszczał do niej też sam Omar. Ten były partyzant Harakat-i Inquilab-i Islami (Ruchu Rewolucji Islamskiej) Nabiego Mohammadi, który w walkach z Sowietami stracił oko, znalazł się tam podobnie jak kilka tysięcy innych mudżahedinów. Rozczarowany korupcją liderów stał się „talibem” – poszukującym (prawdy), jak w muzułmańskiej tradycji nazywano uczniów szkół koranicznych.
Na talibów zwrócił uwagę gen. Nasrullah Babar z pakistańskiego MSW. Jako zorganizowana siła pojawili się w 1993 r., pierwsze ich grupy były szkolone przez policję graniczną z prowincji Beludżystan. Pakistański wywiad dotąd angażował się w popieranie pusztuńskiego fundamentalisty Gulbuddina Hekmatyara, jednak w listopadzie 1994 r. z inicjatywy Benazir Bhutto talibowie zostali wykorzystani do patrolowania szlaków karawanowych. Otrzymawszy finansowe i logistyczne wsparcie (wg niektórych źródeł wartości 70 mln dolarów miesięcznie!) od Pakistanu i Arabii Saudyjskiej wyruszyli na podbój Afganistanu.
Zwycięski marsz talibów zaczął się w miasteczku Doorahi na peryferiach Kandaharu, skąd przenieśli się do Spin Boldak. Posuwali się naprzód niczym lawina, nie napotykając większego oporu. Często zajmowali tereny bez walki, wchodząc do wsi z Koranem nad głową. U ludności zyskiwali szacunek ascetycznym trybem życia. Jeden z korespondentów opisywał, jak talibowie odmówili uczestniczenia w wydanym na ich cześć wystawnym posiłku – tłumaczyli, że wystarczy im chleb i herbata. Pozyskując lokalnych komendantów opanowali 14 południowych i centralnych prowincji. Tylko o Farah i Nimroz musieli w 1995 r. toczyć walki, przejściowo też mudżahedini wypchnęli talibów z Zabul i części Hilmand. W ciągu niespełna sześciu miesięcy, zanim docierają do przedmieść Kabulu, siły Talibanu rosną z 2500 do ponad 30.000 bojowników. W listopadzie 1996 r. żołnierze Omara wkroczyli do Kabulu. Ostatni komunistyczny dyktator Najibullah został wykastrowany i powieszony na lufie czołgu.
W świecie coraz głośniejszym echem odbijały się ekscesy talibów. Szariat (prawo koraniczne) uzyskał niezwykle rygorystyczną interpretację. Kobiety zostały zepchnięte do podrzędnej pozycji, uniemożliwiono im na przykład pracę poza domem (mimo katastrofalnych skutków ekonomicznych). Mężczyznom nakazano noszenie bród. Zakazano używania zachodniej technologii: telewizji, filmu, fotografii. Karę śmierci stosowano pod byle pretekstem. Szczególne oburzenie wywołało zniszczenie – jako „pogańskich” – bezcennych posągów Buddy.
Czym kierują się talibowie w swym bezprzykładnym fanatyzmie, który każe im rzucać wyzwanie całemu światu? Wbrew potocznemu mniemaniu ideologią Talibanu nie jest ortodoksyjny islam. Talibowie są Pusztunami i swoją religię nasycili ethosem tego wojowniczego ludu – pasztunwali. Ekstatyczny kult honoru, bezwarunkowa lojalność wobec swojego klanu, pogarda śmierci – oto jego cechy. Jak pisał pusztuński poeta: „Ci, którzy padli w boju, nie są martwi i już nie umrą, i nie pokona ich starość”. Po okresie dominacji Tadżyków takich jak Massud talibowie nadali na powrót Afganistanowi pusztuński charakter: cały program radiowy nadawany jest w języku paszto, używanie perskiego jest wręcz zakazywane. „Kiedy śpiewają pieśni patriotyczne, zawsze śpiewają w paszto”, zauważył jeden z obserwatorów.
Religia talibów nie tylko z powodu tego etnicznego kolorytu odbiega od „prawowiernego” islamu. Większość medres, z których wywodzili się talibowie, pozostawała pod wpływem muzułmańskiej akademii w Deobandzie, która łączyła ortodoksyjny sunnityzm wahabitów (będący religią panującą w Arabii Saudyjskiej) z mistycznym sufizmem. Sufizm, stosunkowo mało znana odmiana religii muzułmańskiej, odrzuca kojarzoną z islamem fatalistyczną bierność. Sufickie bractwo Naghszbandija (bardzo popularne w Afganistanie) propagowało polityczne zaangażowanie swych wyznawców – działali oni w Dagestanie, Czeczenii, Kurdystanie, nawet w Bośni. Od adepta nie wymagano ascezy lecz życia w społeczeństwie, umiejętności dostosowania się i równocześnie wewnętrznego rozwoju (czy nie przypomina nam to nieco terrorystów z 11 września, którzy nie stronili od alkoholu a nawet odwiedzali bary ze striptizem?).
Również wewnętrzna organizacja Talibanu wydaje się opierać na wzorach bractw sufickich, z ich bezwzględnym posłuszeństwem ucznia (murida) wobec mistrza (murszida). Ścisłe kierownictwo ruchu stanowi sześcioosobowa Wewnętrzna Rada z mułłą Omarem na czele: maulawi (mędrcy) Mohammed Rabbani, Ehsanullah, Abbas, Mohammad i Pasanaj. Działa ona poprzez Najwyższą Radę, którą tworzy 30-40 duchownych skupionych wokół medres Kandaharu i Quetty. Loja Dżirga – Wielka Rada złożona z 1500 ulemów – służy faktycznie tylko do legitymizowania decyzji kierownictwa.
Jak dotąd taka struktura zapewniała talibom monolityczną wprost jedność. Czy w obliczu konfrontacji z USA jedność ta pęknie? Wielu na to liczy, wyróżniając wśród talibów „liberałów” takich jak Ehsanullah. Tego typu kalkulacje mogą jednak okazać się błędne, gdyż przykładają współczesne zachodnie normy do ludzi o mentalności średniowiecznych mistyków.
autor: Jarosław Tomasiewicz