Tragedia podczas Igrzysk Olimpijskich w Monachium 1972

Dodane przez admin dnia 04/23/2004 w kategorii Zamachy terrorystyczne | komentarze

Słońce wschodziło, na dworze było jeszcze szaro, lecz dzień zapowiadał się słonecznie. Był 5 września 1972 roku. W Monachium od ponad tygodnia trwało największe sportowe widowisko, jakim były Igrzyska Olimpijskie. Nikt nie przeczuwał, że tak udana impreza sportowa może się wkrótce zamienić w koszmar…

Około godziny 4.30 nad ranem pod wysoką na niespełna dwa metry siatką ogrodzeniową spotykają się dwie grupy: Sportowcy, wracający lekko podpici z nocnej imprezy oraz pięciu mężczyzn o arabskich rysach twarzy, w sportowych dresach i ze sportowymi torbami. Śmiejąc się pomagają sobie pokonać ogrodzenie i żegnają się. Mężczyźni w dresach udają się na Conollystrasse 31 [zdjęcie].

Tam właśnie ma swoje pokoje 21 członków reprezentacji Izraela. Po drodze spotykają jeszcze trójkę swych kompanów, którzy uzyskali przepustki i całkiem legalnie dostali się na teren wioski olimpijskiej. Wśród tej trójki znajdowali się szefowie całego ataku – Issa (naprawdę nazywał się Luttif Afif) [zdjęcie] oraz Tony (Yasuf Nazzal).

Skradzioną wcześniej przez jednego z terrorystów kartą magnetyczną (terroryści byli zatrudnieni w obsłudze: jeden w kuchni, drugi jako pracownik techniczny) otwierają drzwi do kompleksu mieszkaniowego. Z toreb wyciągają kałasznikowy, próbują otworzyć zamek w pokoju nr 1, lecz hałasy i arabskie głosy, dobiegające z korytarza budzą Jossefa Gutfreunda, ważącego 130 kilogramów trenera zapaśników. Gutfreund wygląda przez uchylone drzwi – widzi zamaskowaną twarz, nie ma czasu na reakcję, krótkim krzykiem budzi kolegów, barykaduje drzwi swoim ciałem. Daje to czas Tuvie Sokolovskiemu na ucieczkę przez okno. Po kilkusekundowych przepychankach Palestyńczycy wdzierają się do środka. Terrorystom udało się w końcu dostać do pokoju nr 1, biorą pięciu zakładników: trenera lekkoatletów – Amitzura Shapira, trenera szermierki – Andrea Schiptzera, trenera strzelectwa – Kehata Shorra, sędziego podnoszenia ciężarów – Yacova Springera (urodzonego w Polsce) i Josefa Gutreunda. Terroryści dalej penetrują kompleks, szukając innych Izraelczyków. Dostają się do pokoju nr 3, tam biorą sześciu kolejnych sportowców. Trener zapaśników, Mosze Weinberg, nie spał już, podczas gdy terroryści poszukiwali innych reprezentantów Izraela. Kiedy terroryści wchodzą do jego pokoju atakuje ich. Momentalnie chwyta nóż kuchenny, leżący na szafce i atakuje nim jednego z przywódców (Issę) nie wyrządza jednak jemu specjalnej krzywdy. W odpowiedzi drugi Arab oddaje strzał, trafiając w twarz Weinberga. Terroryści prowadzą go razem z Markiem Slavinem (zapaśnikiem), Elizerem Halfinem i Gadem Tsabarim korytarzem. Gdy dochodzą do korytarza Gad Tsabari podejmuje próbę ucieczki – rzuca się w dół schodami, zygzakując pod ostrzałem po podziemnym parkingu dociera do betonowej osłony, za którą się chowa. Weinberg, mimo iż krytycznie ranny, podejmuje kolejną próbę ataku na napastników. Wytrąca jednemu z prowadzących go Arabów karabin z dłoni. Drugi, który pozwolił uciec Tsabariemu, strzela prosto w klatkę piersiową Weinberga z bliskiej odległości. Mosze ginie. Terroryści wyrzucają wkrótce jego ciało na chodnik przed kompleksem. Jest to pierwsza ofiara śmiertelna ataku. Walkę próbuje też podjąć Josef Romano, terroryści natychmiast reagują, ciężko raniąc zawodnika, który kilka godzin później ginie wskutek braku pomocy medycznej.

Dochodzi godzina 5 nad ranem. Terroryści mają dziewięciu zakładników, ale podczas nieprzewidzianej walki, powodującej chaos udaje się uciec w sumie dziesięciu reprezentantom Izraela – terrorystom nie udaje się przeszukać pokojów nr 2, 4 i 5 – w tych właśnie pomieszczeniach znajdowało się ośmiu Izraelczyków. Pomimo tego, że padły strzały zdarzenie nie wzbudziło zainteresowania innych mieszkańców wioski olimpijskiej. Dwaj pierwsi uciekinierzy alarmują władze. Ze snu zostaje wyrwany niemiecki Minister Spraw Wewnętrznych Hans-Dietriech Genscher. Akcją dowodzi jednak komisarz monachijskiej policji – Manfred Schreiber, który jest jednocześnie szefem ochrony igrzysk. Jego bezpośrednim przełożonym jest Minister Spraw Wewnętrznych landu Bawarii – Bruno Merk. Pierwszy pracownik służb ochrony wioski zjawia się parę minut przed 5. Przywódca terrorystów – Issa – prowadzi negocjacje. W kieszeni trzyma odbezpieczony granat. Ochroniarz prosi o wpuszczenie sanitariuszy, gdyż jak mówią Izraelczycy, którym udało się uciec są ranni ludzie. Issa odmawia: „Żydzi to nie ludzie!”. Chwilę później przez okno zostają wyrzucone dwie kartki z żądaniami. Terroryści domagają się uwolnienia 234 więźniów, znajdujących się w więzieniach w Izraelu, ale także w Europie Zachodniej. Wśród nazwisk są: Urlike Meinhof oraz Andreas Baader – przywódcy niemieckiej lewackiej organizacji terrorystycznej RAF (Frakcja Armii Czerwonej). Ultimatum miało upłynąć o godzinie 9 rano. Zaczynają się negocjacje.

Kompleks, w którym znajdują się terroryści wraz z zakładnikami zostaje szczelnie otoczony przez kordon policji. Do Wioski Olimpijskiej zjeżdżają się reporterzy. Telewizja na żywo transmituje obraz z Conollystrasse 31. Wśród dziennikarzy jest także agent Stasi, wschodnioniemieckiej służby bezpieczeństwa, Wolfgang Gitter.

Negocjacje trwają, terroryści raz po raz pojawiają się na balkonie i w oknach. Niemiecki sztab kryzysowy próbuje zyskać na czasie. Kontakt z izraelską premier, Goldą Meir, utrzymuje kanclerz RFN Willy Brandt. Jednakże Izrael ma twardą taktykę w stosunku do terrorystów – kategorycznie odmawia jakichkolwiek ustępstw – „możecie obiecywać wszystko w imieniu Rządu Izraela, bądźcie jednak świadomi, że Izrael nie spełnia żądań terrorystów” – oświadcza Meir przez telefon Brandtowi. Premier Izraela żąda także przerwania Igrzysk. Negocjatorzy tłumaczą się, że mają problemy ze skontaktowaniem się z Izraelem w tak krótkim czasie, gdyż występują problemy na łączach. Terroryści, znając izraelską postawę wobec terroryzmu domyślają się, że ten nie będzie chciał negocjować. Przedłużają jednak czas ultimatum do godziny dwunastej – po tym terminie zaczną po kolei zabijać zakładników co godzinę, aż do spełnienia żądań. Schreiber, kierujący negocjacjami, oferuje terrorystom „dowolną ilość pieniędzy”, za wypuszczenie zakładników. Tłumaczy, że nie może się po raz kolejny przelać krew żydowska na ziemi niemieckiej. Prowadzący wspólnie z nim negocjacje Dietriech Genscher z tego powodu chce być wzięty za zakładnika w zamian za wypuszczenie Izraelczyków. Inni członkowie sztabu kryzysowego dołączają wkrótce do niego w tej propozycji. Issa jednak nie godzi się na nią. Termin upłynięcia ultimatum jest przekładany jeszcze dwukrotnie. Najpierw na 15, potem na 17. Terroryści doskonale zdają sobie sprawę, że każde przesunięcie tego terminu podwaja liczbę widzów przed telewizorami, dając jednocześnie większy rozgłos sprawie palestyńskiej – to jest właśnie ich główny zamiar.

Podczas gdy trwają negocjacje, przygotowywane są różne próby odbicia zakładników. Avery Brundage, przewodniczący Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego, przypomina sobie, że policja chicagowska w latach 20-stych do obezwładniania w budynkach gangsterów używała gazu obezwładniającego. Szybko jednak porzucono tą propozycję. Kolejna próba odbicia polega na przebraniu policjanta za kucharza, który miał dostarczyć jedzenie terrorystom i zakładnikom. Po dostaniu się do kompleksu miał obezwładnić terrorystów, umożliwiając innym policjantom rozpoczęcie akcji. Terroryści jednak byli jednak na to przygotowani – rozkazali zostawić prowiant pod drzwiami.

Po południu Niemcy rozpoczynają przygotowania do operacji „Zachód Słońca” – uwolnienia zakładników przy użyciu siły. Plan zakłada, że 13 policjantów infiltruje budynek przez szyby wentylacyjne.

Policjanci znajdują się już na pozycjach – przebrani w dresy, wyglądają jak sportowcy, uzbrojeni są w nowoczesne pistolety maszynowe mp-5.

Zabierają się do odkręcania kratek, będących przeszkodą w dostaniu się do systemu wentylacyjnego. Akcja zostaje jednak przerwana. Okazuje się, że wszystko na żywo transmituje telewizja. W pokojach, w których są przetrzymywani zakładnicy, znajdują się oczywiście telewizory. Terroryści widzą więc każdy ruch policjantów. Najdokładniejsza jest telewizja wschodnioniemiecka.

Krótko przed 17 terroryści ogłaszają kolejne żądanie: chcą lecieć wraz z zakładnikami do Kairu w Egipcie – nie wierzą, że Izrael będzie prowadził z nimi negocjacje na terenie Niemiec. Uwolnieni więźniowie mieli czekać na płycie lotniska w Kairze przed 8 rano następnego dnia. Jeśli nie – terroryści dokonają egzekucji na zakładnikach przed opuszczeniem samolotu. „To są niewinni ludzie!” zaprotestował Genscher. „Jestem żołnierzem. Jesteśmy na wojnie.” – odpowiedział mu Issa.

Jednakże to mogło oznaczać rozwiązanie tej trudnej sytuacji – podczas transportu zakładników za pomocą autobusów i helikopterów można dokonać siłowego odbicia. Wcześniej jednak Niemcy chcieli się upewnić czy zakładnicy są cali i zdrowi i czy godzą się na to, aby lecieć do Kairu. Genscher i Walther Tröger, burmistrz Wioski Olimpijskiej, zostają zaproszeni do pokojów, w których są przetrzymywani zakładnicy. W rozmowie z Kehatem Shorrem, najstarszym spośród przetrzymywanych, okazuje się, że zakładnicy mogą lecieć do Kairu, o ile oznacza to ich uwolnienie. Stawiają jednak warunek: rząd Izraela musi być chętny do współpracy z terrorystami. W przeciwnym razie oznacza to śmierć dla zakładników.

Issa ustalił ostateczny termin upływu ultimatum – 21.00. Rząd Izraela nigdy nie zgodziłby się na wywiezienie swoich obywateli do wrogiego państwa. Niemcy, ze względów historycznych, nie mogły sobie także pozwolić na takie zakończenie kryzysu. Samolot mógł wyglądać na gotowy do lotu, jednakże nie można było pozwolić na start. Egipt nic nie wspomniał o pozwoleniu na lądowanie samolotu z terrorystami.

Niemcy zaczęli przygotowywać i wcielać w życie ostatni plan. Jeńcy mają być przetransportowani śmigłowcami na lotnisko Fürstenfeldbruck, gdzie miał na nich czekać samolot do Kairu. Schreiber zaproponował, aby umieścić policyjnych snajperów za betonowymi słupami w podziemnym garażu. Mieli oni zastrzelić terrorystów, kiedy by szli wraz z zakładnikami do helikopterów. Podejrzliwy Issa zażądał jednak autobusów do pokonania tej krótkiej odległości. Chwilę później na placu w Wiosce lądują dwa śmigłowce UH-1 niemieckiej straży granicznej, 17 zakładników i porywaczy wchodzi na ich pokład.

Schreiber polecił swojemu zastępcy, Georgowi Wolfowi, przygotowanie całej operacji. Dwa helikoptery miały wylądować około 100 metrów od Boeinga 727 Lufthansy, gotowego do lotu do Kairu. W samolocie miało czekać 17 policjantów, niektórzy z nich przebrani za załogę. Mieli oni przygotować zasadzkę, gdyby pięciu policyjnym snajperom (3 umieszczonym na wieży kontrolnej , jeden za oznaczeniem lotniska, jeden za ciężarówką z paliwem) nie udało się zlikwidować wcześniej wszystkich terrorystów. Zakładnicy mają w tym czasie podjąć próbę ucieczki z helikopterów.

Zbliża się czas lądowania śmigłowców na płycie lotniska. Jeszcze piętnaście minut i wszystko się zacznie. Policjanci ukryci w samolocie denerwują się. Zaczynają dyskutować. Dochodzą do wniosku, że jest to zbyt niebezpieczne: większość z nich znajdowała się w ogonie maszyny, wystarczyłby jeden granat, aby wszystkich zabić, uznają. Policjanci przebrani za załogę zgadzają się z nimi – nie mają kompletnych mundurów Lufthansy. W strachu opuszczają posterunek. Wszyscy… Powodzenie planu Wolfa zależy teraz tylko i wyłącznie od snajperów. Plan zakłada też, że jest tylko pięciu terrorystów. Nikt nie spodziewa się większej ilości, a już na pewno nie snajperzy na lotnisku…

Godzina 22.35. Śmigłowce lądują na płycie lotniska. Oczom snajperów ukazują się sylwetki czterech pilotów i… Sześciu terrorystów. Podczas gdy Issa i Tony idą do samolotu, aby sprawdzić, czy wszystko jest w porządku, pozostali Arabowie trzymają pilotów na muszce. Terroryści podejrzewają, że coś jest nie tak – zbyt duża odległość od miejsca lądowania do samolotu. Gdy stwierdzają, że na pokładzie samolotu nikogo nie ma, są już niemal pewni, że coś jest nie tak. Biegną z powrotem do helikopterów. Na niebie rozbłyska flara, momentalnie też zapalają się reflektory, pada rozkaz do ataku. Snajperzy strzelają w kierunku widocznych 6 napastników, zabijając dwóch i śmiertelne raniąc trzeciego, ale trzech pozostałych, włączając Issę i Tony’ego ucieka. Piloci wyskakują ze śmigłowców, szukając osłony. Palestyńczycy chowają się za śmigłowcami, zaczynają strzelać w kierunku reflektorów, starając się pogrążyć lotnisko w ciemnościach. Trwa popłoch i strzelanina. Zakładnicy nie uciekają z helikopterów – nie mogą, są przywiązani do siedzeń. Do jednego ze śmigłowców terroryści wrzucają granat. Do zakładników w drugim otwierają ogień z bliskiej odległości. Kula trafia także niemieckiego policjanta najprawdopodobniej niemiecki snajper trafił przez przypadek. W strzelaninie giną prawie wszyscy terroryści – jeden zwija się ranny na płycie lotniska. Jednakże Tony’emu udaje się uciec. Wkrótce jednak namierzają go siły policyjne przy użyciu psów tropiących. W jego kierunku wystrzelony zostaje gaz łzawiący, jednakże Tony nie daje się pojmać żywcem. Ginie w strzelaninie.

Ostatnie strzały padają o godzinie 00.30. Podczas przeczesywania pogorzeliska okazuje się, że dwóch terrorystów tylko udawało zabitych. Zostają schwytani i osadzeni w areszcie.

Bilans ataku jest straszny: zginęło wszystkich 9 zakładników (dodatkowo dwóch zabito na początku akcji), jeden policjant i 5 terrorystów.

ZAKOŃCZENIE:

Kilka tygodni później Niemcy uwalniają trzech terrorystów, ustępując porywaczom samolotu Lufthansy. Według jednego z terrorystów było to oszustwo: Niemcy przygotowali wszystko w zmowie z terrorystami, aby oddalić od siebie groźbę ataków terrorystycznych. Tłum na ulicach Trypolisu przyjmował uwolnionych jak bohaterów. Przy rządzie Izraela powstaje specjalny „Komitet X”, który ma zając się tą sprawą. Mossad rozpoczyna operację „Gniew Boży”, mającą na celu ustalenie i zlikwidowanie organizatorów zamachu. Operacją dowodzi osobiści szef Mossadu generał Zwi Zamir. Wkrótce w niewyjaśnionych okolicznościach ginie piętnastu ludzi zamieszanych w tą sprawę. Mózg operacji – [url=http://terroryzm.com/uploads/download/munich/Abu_Daoud.jpg][b]Abu Daud (prawdziwe jego imię to: Mohammed Daoud Machmoud)[/b][/url] – i jednocześnie przywódca „Czarnego Września” został postrzelony w 1981 przez młodego Izraelczyka w warszawskim hotelu Victoria. Przeżył dzięki operacjom przeprowadzonym w szpitalu MSW. Następnie przeszedł rekonwalescencję pod czujnym okiem służby bezpieczeństwa PRL. Daud był ściśle związany z Jaserem Arafatem.

Niemcy wyciągnęli naukę ze źle przygotowanej operacji i stworzyli specjalną antyterrorystyczną jednostkę straży granicznej – GSG-9, której pierwszym dowódcą był Ulrich Wegener. Jednostka ta została przeszkolona przez izraelskie służby specjalne.

KOMENTARZ:

Operacja odbicia zakładników podczas Igrzysk Olimpijskich w Monachium była największą klęską europejskich służb specjalnych w walce z terroryzmem. Na błędach, które tam popełniono, uczy się wszystkie służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo.

Warto także zwrócić uwagę na rolę radzieckich i wschodnioniemieckich służb specjalnych w tej operacji. Jakkolwiek nie wykazano bezpośredniego ich związku trzeba zaznaczyć, że Stasi wspierała RAF. Uwolnienie przywódców RAF-u było jednym z postulatów. Miało to na celu uzyskanie poparcia wśród lewicującej młodzieży zachodnioeuropejskiej, ale także wschodnioniemieckich służb specjalnych. Jednym z przejawów przychylności NRD do tego ataku może być szczegółowe pokazywanie w telewizji wschodnioniemieckiej przygotowań do odbicia zakładników (terroryści mieli telewizory) był to sposób jednostronnej komunikacji. Wkrótce po ataku w aktach Stasi ukazał się raport wspomnianego w tekście Wolfganga Gittera. Pikanterii dodaje fakt, że w uroczystościach żałobnych nie wzięli udziału ani Rosjanie ani Arabowie.

Popełniono także szereg szkolnych błędów taktycznych. Karygodnym niedopatrzeniem było rozpoznanie: bazowało ono tylko na jednym, niepewnym źródle, tym źródłem byli amerykańscy sportowcy, którzy pomogli części terrorystów sforsować płot. Doprowadziło to do przekonania, ze napastników jest tylko 5, podczas gdy było ich 8. Do operacji użyto niedoświadczonych w takich akcjach regularnych sił policyjnych. Dodam tylko, że Izrael proponował użycie swoich sił specjalnych, a szef Mossadu gen. Zwi Zamir z politowaniem przyglądał się brakowi profesjonalizmu ze strony Niemców z poczuciem swojej bezsilności. Snajperzy byli wytypowani tylko dlatego, że w wolne dni strzelają dodatkowo, dla sportu. Nie mieli nawet specjalistycznych karabinów snajperskich (te, których używali nie miały specjalistycznej optyki), że o noktowizorach nie wspomnę. Brak krótkofalówek był strasznym niedopatrzeniem, tym bardziej, że strzelcy wyborowi znajdowali się w bardzo odległych miejscach. Zresztą nawet ich umiejscowienie było fatalne – trzech na wieży miało na linii ognia dwóch pozostałych, w efekcie czego ci nie mogli oddać celnych strzałów (musieli się kryć przed tzw. „friendly fire”), a nawet jeden najprawdopodobniej zginął od strzałów kolegi (w momencie wydania rozkazu do rozpoczęcia akcji tych dwóch nie znajdowało się jeszcze na pozycjach). Kolejny błąd to liczba snajperów – dlaczgo tylko pięciu? Nawet gdyby terrorystów rzeczywiście okazało się tylko pięciu, to zawsze może być sytuacja, że snajper chybi, albo nie będzie miał czystej pozycji do strzału. Cała przecież operacja od nich zależała. Liczba strzelców wyborowych powinna być przynajmniej podwojona. Nie było także podziału: snajperzy nie wiedzieli do którego z terrorystów mają strzelać. Największą jednak porażką niemieckich służb bezpieczeństwa byli policjanci na pokładzie samolotu: ich niekompetencja i odmówienie wykonania rozkazu były czymś niedorzecznym. Niestety nie dotarłem do materiałów, mówiących co się z nimi stało po ataku, jakie konsekwencje zostały wyciągnięte, ale znając życie najwyżej otrzymali naganę. Obieg informacji był żenujący: policyjne transportery opancerzone nie dotarły na miejsce na czas, gdyż część z nich utknęła w korku, a część pojechała na lotnisko po drugiej stronie miasta – w tej sytuacji nie miał kto podjąć szturmu. Strzelanina trwała blisko 2 godziny! A jeden z zakładników nie zginął od obrażeń zadanych przez terrorystów, ale wskutek… zaczadzenia. Błędów było dużo więcej. Jednak trzeba przyznać, że Niemcy wiele się przez to nauczyli – utworzyli elitarny oddział antyterrorystyczny GSG-9, uważany za jeden z najlepszych na świecie. I już wkrótce po tych wydarzeniach miało się okazać, że nie na darmo.

Co do związków terrorystów z Organizacją Wyzwolenia Palestyny oraz Jaserem Arafatem, to jest jasne, że jego kuzyn – Wael Zwaiter – był odpowiedzialny za przygotowanie terrorystów do ataku (odpowiadał za akcje terrorystyczne w Europie). Według niepotwierdzonych doniesień rozkaz rozpoczęcia ataku wydał Abu Daud na osobiste polecenie Jasera Arafata. W zamach zaangażowanych było także wielu innych członków OWP oraz al-Fatah. Większość z nich została zlikwidowana w operacji „Gniew Boży”.

INFORMACJA O ŹRÓDŁACH:

W 2000 roku film Kevina Macdonalda „One Day in September” otrzymał Oscara za film dokumentalny. Nie muszę dodawać, że film traktuje o tych właśnie wydarzeniach. Scenariusz natomiast oparty jest na książce Simona Reeve’a o tym samym tytule – reżyser i autor wspólnie zbierali materiały.
„Gazeta Wyborcza” z dnia 6 września 2002 r. wydrukowała reportaż Radosława Lenteckiego pt. „Terror Olimpijski”. W tym samym numerze zamieszczono także rozmowę Lenteckiego z Shaulem Ladany’m – naocznym świadkiem wydarzeń, członkiem Izraelskiej drużyny olimpijskiej, któremu udało się uciec.
Dużą pomocą w reportażu był artykuł z New York Timesa: Alexander Wolff „When The Terror Began”. Wiele informacji można także znaleźć na stronie: http://www.geocities.com/munichseptember1972/.

Opracował: Szymon Wudarski, Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu

Comments are closed.