NA LINII FRONTU? Europa wobec „wojny z terroryzmem”
Jeszcze niedawno Europejczycy mogli się łudzić, że problem terroryzmu ich nie dotyczy. 11 marca 2004 r. z całą brutalnością uświadomił nam, że w toczącej się III wojnie światowej nie da się zająć bezpiecznej pozycji gdzieś na głębokich tyłach. Hannibal ad portas! Terroryści uderzają w Stary Kontynent.
1. Pojęcie terroryzmu
Ale czy możemy nadal mówić tu o terroryzmie? Rozpoczynanie rozważań od kwestii terminologicznych może wydawać się przesadnie akademicką pedanterią, w tym jednak przypadku jest ze wszech miar uzasadnione. Wydaje się bowiem, że stajemy w obliczu nowego jakościowo zjawiska.
W literaturze przedmiotu panuje teoria „strategii pośredniej”, na której opierać ma się terroryzm. Ujmując rzecz w skrócie: terroryści uderzają nie bezpośrednio w swych wrogów, ale w osoby trzecie lub symbole, chcąc w ten sposób wpłynąć na zachowanie realnego przeciwnika. Większość badaczy terroryzmu kładzie nacisk na psychologiczny efekt akcji terrorystycznej. Andrzej Bernard posuwa się wręcz do stwierdzenia, że terrorysta „strzeli do ofiary nawet wówczas, gdy to, czy dana osoba zginie, czy przeżyje, jest dla niego sprawą obojętną”[1]. Alexander P. Schmidt przejrzał kiedyś nie mniej jak 109 definicji terroryzmu, wynotował z nich 22 komponenty a następnie zebrał te, które występowały częściej od pozostałych. Z nich właśnie stworzył następującą definicję terroryzmu: „atak sił wywrotowych na niewinne jednostki, mający wywołać strach i zabić lub zranić ludzi, a przez to wymusić polityczne ustępstwa na osobie nie będącej bezpośrednią ofiarą ataku lub na organizacji, do której nie należą zaatakowani”[2].
Czytaj wiecej »