Przyszłość terroryzmu

Dodane przez admin dnia 11/01/2012 w kategorii Ciekawe artykuły | komentarze

Czy Europa stoi w obliczu narastającego zagrożenia terroryzmem czy też zagrożenie to będzie wygasać? Na tak postawione pytanie trudno dać jednoznaczną odpowiedź. Perspektywy rozwoju terroryzmu na naszym kontynencie zależą od ewolucji sytuacji w świecie w ciągu najbliższych dekad, a tego nikt nie jest w stanie przewidzieć.

1. Korzenie zła

Przyczyną recydywy terroryzmu jest postępująca globalizacja światowej gospodarki. Wysadzi ona z siodła wszystkich nie potrafiących sprostać zimnemu wiatrowi konkurencji, jaki będzie hulał po świecie bez granic. Znaczne odłamy społeczeństw ulegną pauperyzacji. Innych trawić będzie frustracja wywołana niemożnością zaspokojenia rosnących aspiracji (kontakty międzynarodowe doprowadzą do bezprecedensowej „rewolucji oczekiwań”). Desperacja wynikająca z trudnych warunków, a w jeszcze większym stopniu poczucie krzywdy będą więc glebą, na której bujnie rozkrzewi się polityczna przemoc.

Nie należy też lekceważyć czynnika kulturowego. W ślad za globalizacją postępuje unifikacja kultury. Niezliczone grupy etniczne i wyznaniowe zostaną wyrwane z dotychczasowego trybu życia i zderzone z ekspansywną cywilizacją zachodnią. Rezultaty takiego „zderzenia cywilizacji” widzieliśmy w Iranie, a ostatnio – w Algierii. Ludzie zaatakowani w swoich domach przez obcą i niezrozumiałą kulturę reagują agresją. Sumę konfliktów powiększy rosnąca ruchliwość społeczna. W „społeczeństwie wielokulturowym” wymieszani zostaną ludzie praktykujące najróżniejsze obyczaje i wyznający sprzeczne nieraz wartości. Twierdzenie, że taka sytuacja doprowadzi do wzrostu tolerancji, jest raczej pobożnym życzeniem.

Rozkład więzi społecznych w zatomizowanych społeczeństwach sprawi, że terrorysta jutra nie będzie miał żadnych skrupułów by zostawić bombę zabijającą przypadkowych – a zupełnie obcych mu – ludzi.

Nagromadzona frustracja nie znajdzie ujścia poprzez legalne instytucje. Trudno sobie wyobrazić, by wygrała wybory któraś partii ekstremistycznych – ich potencjalny elektorat jest bierny i zdezintegrowany. Gdyby jednak taka możliwość stała się realna, to establishment zawsze ma w zanadrzu jeszcze „wariant algierski” (dyktatura w obronie demokracji). Nawet w przypadku udanego przejęcia władzy przez radykalną opozycję jej swoboda manewru pozostaje bardzo ograniczona. Dowodzi tego przykład Peru, gdzie prezydent Alan Garcia poniósł spektakularną klęskę, gdy spróbował wypowiedzieć posłuszeństwo Międzynarodowemu Funduszowi Walutowemu. Agresja nie ujawni się również w formie regularnej wojny. Przekonał się o tym choćby Saddam Hussein – przewaga technologiczna państw wysokorozwiniętego Centrum jest po prostu miażdżąca.

Pozostaje odwieczna broń słabych – terroryzm. To, ze terroryzm jest równie niemoralny co nieskuteczny, nie przemówi do ekstremistów – desperacja jest głucha na głos rozsądku.

Przyszłością świata może być „światowa wojna domowa” – endemiczny konflikt między Centrum a Peryferiami przeniesiony w rzeczywistość każdego kraju. Walka między zamerykanizowana elitą a zacofanymi (czasem zaś wykorzenionymi) masami może przebiegać według scenariusza peruwiańskiego (pod sztandarem egalitarnej rewolucji) lub algierskiego (opór w imię utopii retrospektywnej), ale jego treść będzie w istocie taka sama.

Terroryzm jutra stanie się prawdziwie indywidualny: jednostki i spontaniczne małe grupy mają coraz lepsze warunki by indywidualnie prowadzić walkę (a tym trudniej je wykryć i unicestwić). Dziś widzimy przede wszystkim erupcję terroryzmu religijnego, który jest szczególnie groźny ze względu na irracjonalną, metafizyczną motywację terrorystów i wynikającą z niej determinację. Nie możemy jednak wykluczyć, że sukcesy tej odmiany terroryzmu znajdą licznych naśladowców w innych środowiskach. Warunki techniczne sprawią, że motywacją stosowania terroru coraz częściej będą mogły być drobne sprawy, doraźne interesy małych grup. Ich terror nastawiony będzie raczej na demonstrację niż na realną walkę. Regułą wreszcie stanie się przenoszenie terroru poza rejon, który go zrodził – problem Sri Lanki łatwiej nagłośnić w Londynie niż w Kolombo.

Areną wojny przyszłości będą raczej podmiejskie slumsy niż zagubione w dżungli wioski. W walce z partyzantką przewaga technologiczna przestaje mieć zasadnicze znaczenie. Wszelkie zdobycze techniki da się kupić, a terroryści będą mieli przynajmniej jedną przewagę – fanatyzm i desperację.

2. Terroryzm nowej generacji

Będzie to jednak zjawisko jakościowo nowe. Klasyczna partyzantka stara się zadać przeciwnikowi straty fizyczne – zniszczyć, maksymalnie nadwyrężyć jego siły. Wyrastający z partyzantki, posługujący się podobnymi metodami terroryzm zadaje straty fizyczne po to, by uzyskać skutek psychologiczny: zastraszyć, wymusić pożądane decyzje. Natomiast współczesny terroryzm międzynarodowy posuwa się kolejny krok dalej: osiągnięty przez akt terroru efekt psychologiczny skutkuje stratami fizycznymi w postaci destabilizacji gospodarki czy osłabienia siły militarnej. Atak na World Trade Center utrudnił amerykańskiej gospodarce wychodzenie z kryzysu, zamach w Madrycie doprowadził on do wycofania hiszpańskiego kontyngentu z Iraku – a więc do zmiany układu sił na tamtejszym froncie na korzyść terrorystów i ich sojuszników.

Nieprzypadkowo specjaliści wolą dziś mówić o „wojnie asymetrycznej”. Wciąż trwająca rewolucja technologiczna zapewnia wysokorozwiniętym państwom Zachodu (zwłaszcza USA) taką przewagę w zakresie uzbrojenia, że wynik jakiejkolwiek otwartej konfrontacji militarnej jest z góry przesądzony. Dlatego obecnie mamy coraz częściej do czynienia z konfliktami zbrojnymi, w ramach których państwo i jego siły zbrojne konfrontowane są z przeciwnikiem, którego cele, organizacja, środki walki i metody działania nie mieszczą się w konwencjonalnym pojęciu wojny. Podmiotem „wojny asymetrycznej” może być każda grupa ludzi (polityczna, ekonomiczna, religijna, etniczna, kryminalna, ideologiczna, ekologiczna), którą łączą określone cele. Ta grupa niekoniecznie musi być zorganizowana: coraz częściej mamy do czynienia z aktami terroru w wykonaniu działających samodzielnie jednostek, które z „ruchem” łączy tylko więź ideowa. Grupa wywrotowa funkcjonuje wtopiona w społeczeństwo, co niekoniecznie musi oznaczać pełną konspirację: można wyobrazić sobie organizację działającą legalnie, podejmującą jednak zakulisowe działania destabilizujące.

Z perspektywy ostatnich dwudziestu lat możemy powiedzieć, że klasyczny, quasi-militarny typ organizacji terrorystycznej się przeżył. Jest zbyt ociężały, zbyt łatwy do spenetrowania przez służby specjalne. Poza ETA żadna większa grupa terrorystyczna w Europie ani w Ameryce Północnej się nie ostała. Zdają sobie już z tego sprawę terroryści i kandydaci na nich. Louis Beam, jeden z amerykańskich prawicowych radykałów, zawarł wnioski w tekście, którego tytuł mówi wszystko: „Leaderless Resistance” – Opór pozbawiony kierownictwa. Pozwolę sobie opisując tę koncepcję posłużyć się nie słowami Beama, ale… George’a Orwella z jego niezapomnianego „Roku 1984”: „Członkowie Braterstwa nie mają możliwości rozpoznawania się wzajemnie, a poszczególny bojownik zna zazwyczaj tylko kilku towarzyszy. Sam Goldstein, gdyby wpadł w ręce Policji Myśli nie mógłby wyjawić pełnej listy członków Braterstwa, ani nie mógłby udzielić informacji, która umożliwiłaby skonstruowanie takiej listy. Lista członków Braterstwa w ogóle nie istnieje. Z tych właśnie przyczyn Braterstwa nie można w ogóle zlikwidować, bo nie jest ono organizacją w dosłownym tego słowa znaczeniu. Jedyną naszą spójnią jest idea, która jest niezniszczalna!”.

Na takich właśnie zasadach oparta jest osławiona „Baza” czy też „Organizacja Ben Ladena”. Tak naprawdę nie mamy do czynienia z organizacją w naszym tego słowa znaczeniu. Osama Ben Laden nie jest przywódcą, który wydaje polecenia grupom terrorystów. Al-Kaida – „Baza” – odpowiada za, ogólnie rzecz biorąc, logistykę międzynarodowego ruchu islamskich fundamentalistów. Prawdopodobnie w ogóle nie znajdziemy tu scentralizowanego kierownictwa ani jednolitej sformalizowanej struktury. Międzynarodówka Dżihadu to luźna sieć niezależnych grup, z których niektóre zajmują się działalnością charytatywną, inne oświatową czy religijną a jeszcze inne – terrorystyczną. Często nie mają formalnych struktur, często nie sposób rozgraniczyć działalności legalnej od nielegalnej. Ich charakter dobrze oddaje nazwa komórek egipskiego Bractwa Muzułmańskiego: „ankuda” czyli winne grono. Coraz częściej terroryzm będzie dziełem pojedynczych fanatyków – izolowanych (jak ultraprawicowcy typu Białych Wilków) lub zanurzonych w szerszym ruchu (ekologiści, islamiści). Tego typu strukturę rozpracować i zniszczyć jest bardzo trudno. Ta hydra nie ma głowy!

Organizacja nie podejmuje bezpośredniej konfrontacji z siłami przeciwnika, starając się zadać mu dotkliwy cios metodami niekonwencjonalnymi (np. psychologicznymi, informatycznymi, ekonomicznymi). To wojna niewypowiedziana, której metody cechuje skrytość i zmienność. W tej szczególnej wojnie totalnej cele nie są ograniczone terytorialnie ani przedmiotowo – tu nie ma frontu ani cywili. Mogą być zastosowane wszelkie środki, jedynym kryterium jest ich dostępność i skuteczność. Do form „wojny asymetrycznej” możemy zaliczyć: terroryzm klasyczny, terroryzm przy użyciu broni masowego rażenia (zwłaszcza biologicznej i chemicznej), ataki informatyczne, destabilizację ekonomiczną dokonywaną zarówno poprzez fizyczny sabotaż jak i metodami psychologicznymi, wojnę informacyjną mającą na celu kształtowanie i wykorzystanie opinii publicznej a wybiegając w przyszłość – także gangsteryzm, „ukryte inwazje”, wykorzystywanie czynnika demograficznego i wojny ekologiczne.

Nietrudno dostrzec, że współczesny świat – a zwłaszcza współczesna Europa – jest bardzo podatny na tego rodzaju ciosy.

3. Scenariusze zagrożeń

Terroryzm w Europie może mieć charakter zarówno endogenny jak i egzogenny, dlatego musimy wziąć pod uwagę tak przyszłość Unii Europejskiej jak i jej otoczenia. W odniesieniu do sytuacji zewnętrznej najważniejsze jest występowanie w otoczeniu Europy gwałtownych konfliktów politycznych – szczególnie istotny jest tu konflikt na Bliskim Wschodzie (z powodu bliskości tego obszaru i jego znaczenia dla UE, jak również ze względu na licznych w Europie imigrantów związanych z tym regionem). Dla sytuacji wewnętrznej kluczowym – choć nie jedynym – jest stan gospodarki.

Kombinacja tych dwóch elementarnych czynników daje nam cztery możliwe warianty:

A. dobra sytuacja wewnętrzna (wzrost gospodarczy w UE, pozwalający na łagodzenie konfliktów społecznych) i zewnętrzna (brak konfliktów w pobliżu Europy, a przede wszystkim pacyfikacja konfliktu bliskowschodniego);

B. dobra sytuacja wewnętrzna i zła sytuacja zewnętrzna (zaostrzenie lub przedłużanie się konfliktu bliskowschodniego, pojawienie się nowego konfliktu – np. wojna domowa w państwach Afryki Północnej lub b. ZSRR, związany z tym napływ uchodźców);

C. zła sytuacja wewnętrzna (kryzys ekonomiczny lub przedłużająca się stagnacja w UE) i zewnętrzna;

D. zła sytuacja wewnętrzna i dobra sytuacja wewnętrzna.

W wariancie (A) będziemy mieli do czynienia z terroryzmem incydentalnym. Jego sprawcami będą zapewne ekstremiści nowych ruchów społecznych (ekologicznego i animalistycznego, ewentualnie gejowskiego lub feministycznego), czasem indywidualni desperaci. W tym pierwszym przypadku można liczyć na to, że będzie to terroryzm “miękki” tj. stawiający na pozyskanie opinii publicznej i dlatego unikający ofiar. Możliwa jest wprawdzie ewolucja tego nurtu w stronę metod ekstremalnych (jako że ideologia np. ekologizmu zawiera silny pierwiastek antyhumanistyczny), ale można przyjąć hipotezę, że klimat społeczny panujący w Europie utrudnia taką ewolucję. Mówiąc wprost – Europejczycy wydają się być zbyt wygodni by podejmować walkę zbrojną.

Z wariantem (B) mamy do czynienia obecnie. Oznacza to, że państwom UE zagraża przede wszystkim terroryzm „importowany”, w zasadzie islamski – czy to w formie takich ataków jak zamach w Madrycie, czy to w formie przemocy rozproszonej (jak np. zabójstwo Theo van Gogha). Terroryzm wewnętrzny prawdopodobnie będzie zanikał (już dziś ma on w zasadzie tylko jedno liczące się ognisko – baskijskie). Nie wyklucza to jednak możliwości pozyskiwania przez islamskich terrorystów sympatyków spośród ekstremistów europejskich (pod hasłami antysemickimi na prawicy lub antyimperialistycznymi na lewicy).

Możliwy jest też „efekt rykoszetu”: terroryzm sympatyzujących z islamizmem imigrantów będzie pobudzał ekstremizm ksenofobicznej ultraprawicy (vide niedawne wydarzenia w Holandii), przypuszczać wszakże można, że większość tego potencjału kanalizowana będzie przez elektoralne ugrupowania prawicowo-populistyczne. W obecnych warunkach przemoc ultraprawicy ma raczej charakter incydentalny i niezorganizowany (rozproszone ataki skinowskich gangów), ksenofobia znajduje swoje ujście w formach parlamentarnych. Rozwijając tą hipotezę: państwowe represje wobec ksenofobicznej prawicy mogłyby zepchnąć część jej aktywistów w kierunku formowania terrorystycznego podziemia. Namiastki takowego w postaci grup Blood & Honour czy Combat 18 działają już teraz, choć terroryzm nie jest tu główną formą działalności. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że są to środowiska nieliczne, wyizolowane, motywowane raczej modą niż ideologią i mocno spenetrowane przez policję, dlatego w tym momencie zagrożenie z ich strony jest niewielkie.

Terroryzm lewacki obecnie z pewnością znajduje się w stanie upadku. Warto wszakże odnotować pewne przesłanki jego ewentualnego odrodzenia. Pierwszym jest osłabienie dynamiki ruchu antyglobalistycznego, co może być zaowocować podobnymi skutkami jak schyłek studenckiej kontestacji 1968. Drugim – konflikt w Iraku, dopingujący niektórych lewaków do odgrywania roli „V kolumny III Świata”. Już dziś widać ożywienie terroryzmu anarchistycznego w krajach śródziemnomorskich (tzw. insurekcjonizm). Być może jednak scenariusz ten się nie sprawdzi ze względu na większy pierwiastek hedonistyczny we współczesnej ultralewicy.

Należy wszakże zwrócić uwagę, że rozwój sytuacji w niektórych regionach może podążać własną drogą, odmienną od trendów ogólnoeuropejskich. Np. na Korsyce trwałość terroryzmu wynika z powiązań ugrupowań separatystycznych z „szarą strefą”. W Ulsterze pogorszenie sytuacji może nastąpić, jeśli władze będą domagały się zbyt daleko idących ustępstw od IRA. Po ewentualnym rozwiązaniu IRA jej członkowie albo przyłączą się do radykalnej RIRA, albo stworzą na własną rękę podziemie kryminalne (przypomnijmy sobie, jaką rolę odegrali zdemobilizowani żołnierze w terrorze faszystowskim i nazistowskim lat 20.).

W wariancie (C) Europie grozi „weimaryzacja” – eskalacja wzajemnie napędzających się ekstremizmów i będącego ich owocem terroryzmu. Kryzys gospodarczy uderzy w pierwszej kolejności w środowiska imigranckie, sprzyjając zamykaniu się w etnicznych gettach i pobudzając ich antyzachodnią tożsamość. Ekstremizm islamski (ale też ekstremizm nacjonalistyczny diaspor takich jak kurdyjska czy tamilska) będzie pobudzany przez konflikty w krajach pochodzenia. Fiasko modelu wielokulturowego podsyci aktywność radykalnej prawicy – neonaziści dysponują adekwatną do wyzwania islamskiego ideologią „Aryjskiej (zjednoczonej) Europy”. Wzrost bezrobocia i obniżenie świadczeń społecznych ożywi konflikty społeczne, będące pożywką dla m.in. ruchów lewackich. Może dojść do konfrontacji między ekstremistami w formie walki bojówek czy ataków terrorystycznych na legalne instytucje przeciwnika.

W wypadku utrzymywania się dysproporcji w poziomie rozwoju między starą i nową Unią po terroryzm motywowany hasłami narodowowyzwoleńczymi mogą sięgnąć też rozgoryczeni mieszkańcy Europy Środkowo-Wschodniej. Jeszcze jednym czynnikiem, który potencjalnie może zrodzić terroryzm (choć dziś wygląda na political fiction) jest krach systemu emerytalnego, prawdopodobny na skutek niekorzystnych zmian w strukturze demograficznej Europy. Choć ugrupowania emeryckie typu Szarych Panter nie wychodziły dotąd poza demonstracje, to nie jest wykluczone, że zdesperowani emeryci mogą sięgnąć po przemoc. Ogólna destabilizacja może wywołać efekt naśladownictwa, skłaniając do sięgania po terroryzm mikroskopijne nawet grupy czy zgoła pojedynczych frustratów. Mogą pojawić się nowe ruchy ekstremistyczne: hybrydy typu nacjonalbolszewizmu czy mutacje takie jak wojujący integryzm katolicki stylizowany na swych islamskich odpowiedników.

Warto tu zwrócić uwagę, że dla kryzysu społecznego nie jest niezbędny krach gospodarczy w stylu 1929 r. Wzrost bezrobocia może być też spowodowany nowoczesnymi technologiami, jeśli zaś towarzyszyć temu będzie redukcja świadczeń społecznych – marginalizacja postępować może także przy wzroście gospodarczym. Przykład lat 60. pokazuje, że konflikty mogą wybuchnąć nawet w warunkach dobrobytu.

Wariant (D) wydaje się mało prawdopodobny.

Taktyka działań terrorystycznych będzie funkcją rozwoju sytuacji ogólnej. Do tej pory terroryści islamscy ograniczali się w Europie do dwóch metod działania: podkładania bomb w tłumie (jak ostatnio w Madrycie czy wcześniej – w latach 90. – we Francji) lub indywidualnych ataków nożowników (ostatnio w Holandii, wcześniej we Francji). Taktyka ta wynika jednak ze słabości struktur terrorystycznych w Europie. Ich okrzepnięcie (jeśli nastąpi zaostrzenie sytuacji) mogłoby doprowadzić do bardziej złożonych akcji takich jak zabójstwa polityków, porwania, zamachy bombowe na cele ekonomiczne czy wojskowe.

Obecnie cele są wybierane przez terrorystów ze względu na dwa kryteria: dostępność i spektakularność. Choć istotą aktu terrorystycznego jest zdaniem wielu specjalistów efekt psychologiczny to w praktyce ważniejsze wydaje się być kryterium dostępności, którego efektem jest przypadkowość wielu zamachów (zamach na pociągi – a nie na parlament, zabójstwo reżysera – a nie premiera). Należy jednak liczyć się z możliwością, że terroryści zastosują też kryterium efektywności a więc realnej (fizycznej, materialnej) dotkliwości zadawanych strat. W tym przypadku rozwinąłby się sabotaż ekonomiczny, zarówno fizyczny (ataki na obiekty) jak psychologiczny (groźba ataków na obiekty). Można postawić hipotezę, że najbardziej zagrożona byłaby infrastruktura energetyczna i komunikacyjna ale też handel. Ponieważ jednak obiekty te są lepiej zabezpieczone, ewolucja w tym kierunku wymagałaby okrzepnięcia podziemia terrorystycznego (a więc raczej wariant C, ewentualnie B).

Można się tu liczyć z coraz większym zagrożeniem cyberterroryzmem. Jak na razie cyberterroryzm wykorzystywany jest w zaskakująco małym stopniu – to tylko sporadyczne ataki niezorganizowanych sympatyków (jak np. jugosłowiańskiego hackera na stronę NATO w czasie wojny o Kosowo). Wnioskować z tego można jednak, że cyberterroryzm ma duże perspektywy rozwoju, zwłaszcza w miarę komputeryzacji finansów i ekonomii. Formy cyberterroryzmu mogą być wielce zróżnicowane – już dziś możliwe jest wysyłanie fałszywych informacji, monitorowanie internetu, włamywanie się do baz danych, blokowanie stron, kasowanie informacji, niszczenie oprogramowania (np. za pomocą wirusów), czy po prostu fizyczna dewastacja węzłów internetowych. Możliwości w zakresie cyberterroryzmu zależą w pierwszym rzędzie od pojawiania się nowych technologii informatycznych i tu nie należy wykluczać żadnej opcji pozornie rodem z science-fiction.

Należy też wziąć pod uwagę możliwość wykorzystania broni masowego rażenia. W przeszłości mieliśmy już do czynienia z przypadkami wykorzystywania broni biologicznej (epizod z wąglikiem) i chemicznej (sarin w tokijskim metrze), użycie tego rodzaju broni jest więc wysoce prawdopodobne. Możliwe jest też użycie przez terrorystów tzw. „brudnych bomb” (konwencjonalny ładunek wybuchowy rozrzucający materiał promieniotwórczy), których plany miały zostać znalezione w afganistańskich bazach Al-Kaidy. Wydaje się, że do użycia broni masowego rażenia najbardziej predestynowani są islamiści. Zamach w Madrycie pokazał, że nie mają skrupułów przy masowym zabijaniu przypadkowych ludzi – czego przyczyna leży zarówno w apokaliptycznej wizji walki Dobra ze Złem (co zresztą charakterystyczne jest też dla innych fundamentalistów religijnych), jak w poczuciu wyalienowania w „pogańskiej” Europie (łatwiej zabija się ludzi nam obcych). Co więcej, islamiści mają lepszy niż europejskie grupy ekstremistyczne dostęp do zasobów finansowych, umożliwiający sięgnięcie po taką broń. Kluczową jest, podkreślę, ta druga kwestia. Obawiać się bowiem można, że w przypadku dostępu do BMR właściwie każde ugrupowanie ekstremistyczne próbowałoby ją wykorzystać. Dziś w antyhumanizmie nazi-sataniści konkurują z niektórymi frakcjami „głębokich ekologistów” (jak Church of Euthanasia). Kiedyś terroryści lewaccy stronili od ślepych ataków ale obecne pokolenie lewaków wydaje się być bardziej wyalienowane.

Jarosław Tomasiewicz

autor „Terroryzm na tle przemocy politycznej (zarys encyklopedyczny)”

http://terroryzm.com

Comments are closed.