Media a terroryzm

Dodane przez admin dnia 01/27/2006 w kategorii Ciekawe artykuły | komentarze

Nowy Jork 11 września 2001 r. godzina 8:46 czasu miejscowego, samolot American Airlines uderza w północną wieżę World Trade Center. Dzięki mediom, które błyskawicznie zjawiły się na miejscu tragedii, aby na żywo relacjonować przebieg najokrutniejszego w historii ataku terrorystycznego, oczy całego świata zwróciły się na USA, gdzie tego właśnie dnia w kilku odsłonach rozegrał się precyzyjnie wyreżyserowany przez terrorystów spektakl. Według wielu dziennikarzy, ale także politologów i historyków właśnie tragedia z 11 września 2001 r. rozpoczęła XXI wiek.

Postęp i rozwój, które są znakami naszych czasów nigdy nie są jednoznacznie pozytywne. Jak mówi stare ludowe powiedzenie „każdy kij ma dwa końce” i trudno nie zauważyć, że każdy pożyteczny wynalazek stwarza nowy problem na miejsce tego, z którym pozwolił się uporać. Prawidłowość ta nie omija mediów, które dzięki szybkiemu rozwojowi coraz silniej oddziaływują na naszą rzeczywistość. Nowoczesna łączność, przekaz satelitarny, Internet a także tysiące dziennikarzy i reporterów w każdym zakątku świata, to wszystko sprawia, że media, w tym zwłaszcza telewizja, bez większych problemów mogą znaleźć się w centrum wydarzeń, niezależnie od tego, gdzie dzieje się coś wartego pokazania.

Najciekawsze dla mediów jest to, co bulwersuje, wzbudza emocje i strach. Truizmem jest więc dziś stwierdzenie, że media żyją sensacją. Ten powszechnie znany fakt ma ewidentne podłoże finansowe, co uwidacznia się głównie w rywalizacji poszczególnych redakcji i ekip telewizyjnych o to, kto będzie pierwszy na miejscu tragedii albo kto zdobędzie nieznane i bulwersujące informacje.

Z jednej strony media są więc, jak stwierdził Ryszard Kapuściński w jednym z wywiadów, elementarnym składnikiem naszego świata z drugiej zaś jak nóż, który może służyć do zabicia człowieka albo do pokrojenia chleba – zależy, kto i jak go użyje. Media jako jedno z narzędzi globalizacji tworzą nową jakość w wielu dziedzinach naszego życia, kształtują na nowo stosunki społeczne. Ich oddziaływanie nie omija także konfliktów zbrojnych. Nowy rodzaj wojny, w której każdy z nas może wziąć udział siedząc z pilotem w ręku przed szklanym ekranem, wykreowała przecież stacja CNN, transmitując na bieżąco przebieg operacji „Pustynna Burza” w 1991 roku. To technologia telewizyjna sprawiła, że teatr działań zbrojnych, mimo że odległy o tysiące kilometrów, stał się wszystkim nam szczególnie bliski.

Siłę mediów już dawno docenili terroryści. Co więcej, nauczyli się wykorzystywać ją do własnych celów. Przykładem jest choćby Irlandzka Armia Republikańska, która potrafiła zapewnić obecność dziennikarzy w miejscu swych zamachów bombowych. Tak było m. in. w Belfaście w „krwawy piątek” 21 lipca 1972 roku, czy w Birmingham w listopadzie 1974 roku, kiedy to w dwóch eksplozjach bomb zginęło łącznie 21 osób. Nie inaczej było też w Nowym Jorku we wrześniu 2001 roku, kiedy obraz z ataku na wieże WTC przekazały telewizje całego świata. Potęgowało to wśród śledzących wydarzenia wrażenie dezorientacji i przerażenia. Czynnik ten z dużym prawdopodobieństwem uwzględnili członkowie al-Kaidy, planując atak. Lista przypadków, kiedy terroryści wykorzystują oddziaływanie środków przekazu nie kończy się przy tym na wymienionych wyżej wydarzeniach, przeciwnie pozostaje otwarta, wydłużając się choćby o kolejne przypadki porwań i egzekucji zakładników dokonywanych w ciągle niespokojnym Iraku.

Terroryzm nie jest dziełem naszych czasów, istniał bowiem od dawien dawna, ale wydarzenia z 11 września 2001 roku ewidentnie zmieniły obraz tego zjawiska, zmuszając jednocześnie świat, do refleksji nad jego skalą i zagrożeniami, jakie niesie. Nie stałoby się tak, gdyby nie media. Mimo iż sięgając w przeszłość można doliczyć się znacznie więcej ofiar terrorystycznych zamachów niż pochłonęły ataki na WTC, to jednak użyta technika, w tym zwłaszcza ta medialna, zwielokrotniła skalę jak i poziom społecznego oddziaływania wydarzeń z września 2001 r. Media w tym przypadku, działając w imię przekazywania informacji i pokazywania prawdziwego obrazu świata, mimowolnie stały się narzędziem terrorystów, nowym rodzajem broni w arsenale tych ostatnich. Od tego momentu terroryzm stał się widowiskowy, zorientowany medialnie a szklany ekran przerodził się w swoiste forum prezentacji zbrodniczych ideologii, miejscem, gdzie terroryści realizują swoje cele.

23 września 2002 r., Moskwa: czeczeńscy terroryści opanowują teatr na Dubrowce, biorą ponad 900 zakładników; 129 z nich ginie w podjętym kilkadziesiąt godzin później przez rosyjskich komandosów szturmie na teatr. 11 marca 2004 r., Madryt: seria wybuchów ładunków podłożonych przez al–Kaidę w pociągach podmiejskich, którymi każdego dnia dziesiątki tysięcy ludzi dojeżdża do pracy, zabija 191 osób i rani dalszych półtora tysiąca. 1 września 2004 r., Biesłan – północna Osetia: czeczeńscy bojownicy z grupy Szamila Basajewa opanowują szkołę, większość z kilkuset zakładników stanowią dzieci. Dwa dni potem, w niejasnych okolicznościach dochodzi do szturmu sił rosyjskich; w walkach prócz terrorystów i 11 żołnierzy, ginie co najmniej 339 zakładników, w tym 156 dzieci a ponad 700 dalszych osób zostaje rannych. 7 lipca 2005 r., Londyn: w czasie porannego szczytu w centrum miasta – w czasie, kiedy w Gleneagles w Szkocji odbywał się szczyt Grupy G-8 – dochodzi do kilku eksplozji w metrze i jednej w autobusie miejskim; bilans: 56 ofiar śmiertelnych, w tym trzy Polki oraz około 700 rannych.

Wielu analityków zastanawia się, czy doszłoby do tych zamachów gdyby nie media? Ważnym argumentem jest tutaj fakt, że gdyby nie obszerne przekazy, w żadnym z opisanych wyżej przypadków zamachowcy nie osiągnęliby strategicznego celu, nie osłabiliby zdolności bojowej swoich przeciwników. Tymczasem rozwój widowiskowego terroryzmu wywołał nowe, bardzo groźne tendencje. Współcześni terroryści nie uderzają w obiekty wojskowe i polityczne, nie strzelają do żołnierzy. Zamiast tego z precyzją reżyserują swoje zbrodnie, spełniając podobną rolę jak specjaliści od reklamy. Poprzez swoją nową, skuteczną taktykę uderzają w takie cele, których wzruszenie ma oddziaływać na jak największa grupę ludzi i ich emocje. Nowe metody działania terrorystów to wielkie wyzwanie dla światowych mocarstw, które zdają się nie do końca rozumieć, że całkowicie zmieniło się pole walki. Ryszard Kapuściński stwierdził niedawno, że Kłopot z terroryzmem polega na tym, że wielkie państwa, jak Stany Zjednoczone czy Rosja, próbują reagować na to zjawisko metodami militarnymi. Stosują rozwiązania wzięte z czasów, kiedy siłę i skuteczność państwa mierzono wielkością jego armii. Terroryzm jest jednak zjawiskiem rozproszonym, zróżnicowanym i chaotycznym – niemożliwym do zneutralizowania przy pomocy militarnych kampanii. Trudno z tym twierdzeniem się nie zgodzić, skoro relacja z kolejnego zamachu staje się „bronią masowego rażenia”.

W nowej jakościowo sytuacji obok zbrojnych akcji, podejmowanych przeciwko terroryzmowi, koniecznym staje się zauważenie kształtującej roli mediów i podjęcie takich działań, by „nowa broń” terrorystów była jak najmniej groźna. Wygranie wojny z terrorystami w medialnej przestrzeni będzie jednak bardzo trudne. W demokratycznych społeczeństwach nie można przecież ograniczyć ludziom dostępu do informacji, obywatele mają prawo do rzetelnej i prawdziwej relacji z tego, co się dzieje. Dlatego tak ważne staje się, niezależne od woli rządów nawet największych mocarstw, samoograniczanie się mediów i odpowiedni dobór przekazu, tak, by nie propagować terroryzmu, czy nie wywoływać zbiorowej paniki i histerii. Dziennikarze będąc na pierwszej linii frontu medialnej wojny muszą sobie odpowiedzieć na pytanie, co i jak pokazywać?

Czy takie samoograniczanie jest w ogóle możliwe, gdy z jednej strony mamy do czynienia z pluralizmem mediów, gdzie emocje stają się towarem a news i sensacja są gwarancją zysku dla wydawcy a z drugiej strony jest Internet, który może wykorzystać każdy do propagowania zbrodniczej ideologii? Często mówi się, że media pokazują nam to, co sami chcemy zobaczyć, bo to przecież widzowie za pomocą pilotów od telewizorów głosują za tą bądź inną stacją. To jednak tylko cześć prawdy, bo przecież niesposób nie zauważyć, że media często specjalnie pobudzają negatywne emocje, chcąc skupić na sobie uwagę odbiorców.

W mediach powinien więc nastąpić zwrot ku rozumowi i racjonalności. Nie wolno przecież zapominać, że oprócz prawa do informacji, wśród podstawowych praw człowieka jest prawo do wolności, w tym wolności od strachu, czy prawo do bezpieczeństwa. Dlatego też rozwojowi mediów nieustannie powinna towarzyszyć dyskusja, co i w jakiej formie pokazywać, jakie wartości chronić relacjonując bieżące wydarzenia na świecie. Trzeba się pogodzić z tym, że media mają coraz większy wpływ na naszą rzeczywistość, nie może być jednak zgody na to, by media stawały się rzecznikiem złej sprawy, narzędziem w rękach terrorystów, którzy za ich pośrednictwem reżyserować będą nasze życie, wypełniając je poczuciem zagrożenia i strachem.

Mgr Patryk Kuzior jest doktorantem w w Katedrze Prawa Karnego i Kryminologii Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Śląskiego, zajmuje się w szczególności problematyką przestępczości zorganizowanej i jej zwalczania.

Comments are closed.