Globalne polowanie – jak walczyć z terroryzmem?

Dodane przez admin dnia 07/27/2006 w kategorii Ciekawe artykuły | komentarze

Globalne polowanie

Rosyjski Parlament rozszerzył uprawnienia Prezydenta Putina w zakresie operacji specjalnych poza granicami Federacji Rosyjskiej. Pierwszymi, których dotknie karząca ręka Rosji, mają być terroryści odpowiedzialni za śmierć uprowadzonych w Iraku dyplomatów. Zarówno społeczeństwo Federacji, jak i obserwatorzy zagraniczni – wobec ciągłego rozwoju terroryzmu – ze zrozumieniem przyjęli decyzję i plany rosyjskich władz. Chęć odwetu jest bezsporna, ale tajne operacje w skali globalnej to poważne wyzwanie dla wykonawców, kłopot dla polityków i nie lada pytanie dla prawników.

Nihil novi…

Prezydent Putin wydał polecenie odnalezienia i likwidacji osób odpowiedzialnych za śmierć pięciu pracowników rosyjskiej ambasady w Bagdadzie. W parze z tym idzie rozbudowa jego kompetencji – na początku czerwca Duma jednogłośnie, 429 głosami, rozszerzyła uprawnienia głowy państwa w tym zakresie. Nowe prawo daje możliwość wysłania za granicę zarówno jednostek wojskowych jak i innych służb specjalnych w celu ochrony rosyjskich interesów, przeciwdziałania terroryzmowi oraz ochrony obywateli Federacji. Ograniczono obowiązek informowania parlamentarzystów o prowadzonych operacjach, liczebności użytych sił i ich planach. Zmiany legislacyjne – choć przyjęte po tragicznych doniesieniach z Iraku – były planowane już wcześniej i mają wzmocnić skuteczność Rosjan w walce z terroryzmem na całym świecie.
Historycznie rzecz ujmując tajne operacje przeciwko wrogom ukrywającym się za granicą nie są niczym nowym. Spektakularnym i rozsławionym przez Hollywood przykładem tego typu działań były zamachy służb izraelskich wymierzone w „Czarny Wrzesień”. Brytyjczycy zwalczający IRA oraz Hiszpanie tropiący baskijskich terrorystów również nie cofali się przed ryzykownymi operacjami z dala od swoich granic. Rosjanie mogą natomiast wykorzystać doświadczenia operacji przeprowadzanych jeszcze przez służby radzieckie, które likwidowały przeciwników politycznych. Lew Trocki zamordowany w Meksyku 1940 roku, Stepan Bandera zlikwidowany w Monachium w 1959 roku, Georgi Makarow zabity przy współudziale służb radzieckich we wrześniu 1978 roku w Londynie czy rządzący Afganistanem Hafizullah Amin to najbardziej znane ofiary udanych operacji przeprowadzonych poza granicami ZSRR.
Nie trzeba jednak cofać się aż do czasów Związku Radzieckiego: służby rosyjskie zlikwidowały w Katarze w lutym 2004 r. Zelimchana Jadnarbijewa (sprawców schwytano, ale wkrótce odesłano do Rosji „w celu odbycia wyroku”). Rosjanie dowiedli wielokrotnie swej skuteczności w likwidacji przeciwników – śmierć liderów czeczeńskich, ostatnio Szamila Basajewa, która miała miejsce 10 lipca, jest tego najlepszym przykładem. Operacje przeprowadzano co prawda na terenie (przynajmniej formalnie) kontrolowanym przez siły rządowe, ale zastosowane metody mogą być również pomocne w działaniach za granicą.
Jednostki „polujące” na terrorystów mogą korzystać również z bogatych doświadczeń służb izraelskich, które fizyczną likwidację przywódców ugrupowań terrorystycznych uczyniły jednym z istotnych filarów swojej wojny z terroryzmem.

Wola i możliwości

Jak pokazano wcześniej, operacje mające na celu tropienie i likwidację przeciwników nie są niczym nowym. Jeżeli chodzi o oponentów politycznych (tak, jak to miało miejsce w czasach ZSRR) mogą budzić kontrowersje, natomiast globalne polowanie wymierzone w terrorystów nie rodzi już takich oporów i debat. Wielokrotnie podkreśla się przecież globalny wymiar terroryzmu, międzynarodowe rozgałęzienia siatek terrorystycznych, aktywność fanatyków w różnych zakątkach globu – w takich warunkach zamiar wysyłania jednostek specjalnych przez zagrożone mocarstwa wydaje się czymś wręcz naturalnym. Rosjanie – decydując się na taki krok mogą liczyć się z życzliwą aprobatą Stanów Zjednoczonych czy Izraela – państw, które same chętnie stosują tego typu siłowe rozwiązania.
Łatwo wyobrazić sobie tajne misje na bezdrożach Afganistanu, Sudanu czy pustyniach północnej Afryki. Problem polega jednak na tym, że instrument w postaci „zagranicznych operacji” nie musi się wcale ograniczać do terenów pozbawionych jakiejkolwiek władzy. Może być równie dobrze zastosowany w miastach Europy czy Azji. Nic przecież nie ogranicza możliwości działania jedynie do obszarów objętych wojną czy pozbawionych zwierzchności rządu.
W tym miejscu istotne jest pewne rozróżnienie. Państwa można podzielić – przynajmniej teoretycznie – na te chętne do walki z terroryzmem i te, które terrorystów zwalczać nie chcą lub wręcz ich wspierają. Ponadto można dokonać rozróżnienia na tereny, gdzie władze mają rzeczywistą kontrolę i możliwość działania i takie, gdzie władza centralna faktycznie nie funkcjonuje. Na jednym biegunie znajdą się więc państwa chętne do walki z terroryzm, posiadające do tego stosowne możliwości (np. państwa europejskie), na drugim obszary, gdzie władza nie chce rozprawić się z terrorystami a ponadto nie ma ku temu możliwości (Afganistan przed wrześniem 2001 r.). Będą też państwa (jak współczesny Afganistan czy Irak), gdzie władze chcą ścigać fanatyków, ale nie sprawują efektywnej kontroli nad całym terytorium. Wreszcie, na Bliskim Wschodzie, można wskazać kilka państw, gdzie władze co prawda dysponują sprawnym aparatem bezpieczeństwa, ale brak im woli, by zająć się terrorystami…
Ten teoretyczny model pokazuje, że operacje likwidacji terrorystów będą odbywać się w różnych warunkach i, co bardzo istotne, będą mniej lub bardziej uzasadnione.
Trudno sobie bowiem wyobrazić niejawne działania (porwania, zamachy) na terytorium państwa, które chce i może zwalczać terroryzm. Państwo zainteresowane schwytaniem danej osoby powinno zwrócić się o pomoc do władz, na terytorium których znajduje się podejrzany. Prawo międzynarodowe dostarcza bardzo bogatego wachlarza instrumentów w tym zakresie – od dwu- i wielostronnych umów, poprzez współpracę w ramach Interpolu na Europejskim Nakazie Aresztowania kończąc. Problem pojawia się wówczas, gdy państwo poproszone o pomoc nie uważa wskazanej osoby za terrorystę, przyznając jej na przykład azyl polityczny. Czy wówczas wykorzystanie służb specjalnych do likwidacji takiej osoby będzie zasadne? Czy taka operacja będzie uzasadniona na terytorium państwa powszechnie znanego ze wspierania terroryzmu? Zwrócenie się do władz takiego państwa z prośbą o pomoc może spowodować ostrzeżenie poszukiwanej osoby i zniweczyć starania ścigających. Czy służby obcych państw mają prawo prowadzić działania na terenach pozbawionych skutecznej władzy centralnej? Czy fakt, że – przykładowo – rząd Iraku i siły koalicji nie sprawują skutecznej kontroli nad cały terytorium państwa uprawnia obce służby (rosyjskie, tureckie, irańskie) do prowadzenie tam tajnych operacji?

Wyjęci spod prawa

Oczywiście na wszystkie te pytania nie jest łatwo udzielić jednoznacznej odpowiedzi – prawnicy podniosą szereg wątpliwości, chociażby wskazując na zasadę suwerenności państw i ich monopol na stosowanie przemocy, zwolennicy bezwzględnej walki z terroryzmem będą natomiast gotowi przymknąć na to oko w imię skuteczności. Pojawi się naturalnie kwestia udowodnienia winy i zarzut, że to władza wykonawcza w istocie wydaje wyroki (w tym wypadku – śmierci), na dodatek na podstawie trudnego do weryfikacji „materiału dowodowego” opartego o dane wywiadowcze.
Cała materia leży ponadto w sferze, gdzie interesy mocarstw (globalnych czy regionalnych) nie zawsze idą w parze z prawem i jasnymi regułami.

„Ten, kto dla jednego jest terrorystą, dla innego jest bojownikiem o wolność”. Ten slogan (choć niespójny logicznie: określenie „terrorysta” odnosi się bowiem do metod walki a „bojownik o wolność” do jej celów) nadal jest bardzo prawdziwy w odniesieniu do oceny terroryzmu. Ciągle brak międzynarodowego porozumienia, co do tego, czym jest terroryzm. Jeżeli pozostawimy państwom swobodę przypinania takiej etykiety wszelkiego rodzaju przeciwnikom, a potem jeszcze damy przyzwolenie na ich tropienie i likwidację w wymiarze globalnym, możemy doprowadzić do bardzo niebezpiecznych precedensów. Państwa będą uzurpować sobie prawo do „likwidacji terrorystów” bez wiedzy lub wręcz wbrew woli innych państw, na których terytorium poszukiwani przebywają.
Z drugiej strony nie można doprowadzić do sytuacji, gdy sprawcy zamachów terrorystycznych znajdują schronienie tam, gdzie ich ideologia cieszy się poparciem i odpowiada polityce władz. Znalezienie złotego środka wydaje się w tej sytuacji trudne – szczególnie wobec różnych interpretacji, ocen i interesów państw.

Być może pierwszym krokiem w celu uregulowania tej sytuacji i skutecznego ścigania ekstremistów byłoby stworzenie, najlepiej w oparciu o mechanizmy Rady Bezpieczeństwa ONZ, listy osób poszukiwanych? Taki projekt, promowany przez niektórych amerykańskich ekspertów ma w sobie coś z atmosfery Dzikiego Zachodu: osoby znajdujące się na takiej liście byłby „wyjęte spod prawa” a ich likwidacja byłaby dozwolona w każdym miejscu i czasie.
Rozwiązanie to – w porównaniu do jednostronnych operacji – miałoby jednak szereg zalet. Po pierwsze, wymagałoby międzynarodowego konsensusu (w mniejszym lub większym gronie), a państwo wnioskujące o dopisanie kogokolwiek na listę terrorystów zmuszone byłoby do przeprowadzenia jakiegoś postępowania dowodowego. Wykluczy to arbitralne nadawanie miana terrorysty przeciwnikom politycznym.
Po drugie, taki mandat mógłby być podstawą działania nawet na obszarach państw, które sobie tego nie życzą lub stosowania wobec nich nacisku, by wydały poszukiwanych. Zdejmowałoby to parasol ochronny niektórych reżimów nad terrorystami.
Po trzecie, takie ujęcie problemu pozwala ominąć wieloletnie dyskusje nad definicją terroryzmu przyczyniając się jednocześnie do faktycznego ścigania sprawców. Paradoksalnie, nie zawsze łatwo określić czym jest terroryzm – natomiast często nie ma wątpliwości, kto jest terrorystą.

Oczywiście – ten pomysł rodzi również mnóstwo kontrowersji, szczególnie w zakresie suwerenności państw, prawa międzynarodowego, roli władzy wykonawczej w ferowaniu wyroków czy rzetelności materiału dowodowego (o prawie do brony nie wspominając).
Czy jednak możliwość jednostronnego działania mocarstw nie rodzi tych wątpliwości jeszcze więcej?

Warto szukać skutecznych mechanizmów i rozwiązań pozwalających ścigać i likwidować terrorystów na całym świecie. Bezwzględny terroryzm wymaga bowiem bezwzględnej reakcji – niech jednak ta reakcja będzie przemyślana, oparta na rzetelnym międzynarodowym mechanizmie. Co najważniejsze, niech sprawiedliwość dosięga prawdziwych terrorystów, a nie tych, którym władze tego czy innego państwa przypięły taką etykietę.

Michał Narojek jest absolwentem Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych (Instytut Stosunków Międzynarodowych) UW; Wydziału Prawa i Administracji UW oraz Studium Bezpieczeństwa Narodowego

Comments are closed.